Adrianna
Gdy byłam małą dziewczynką, zrodziło się we mnie pragnienie, aby pójść do ślubu w białej sukni. Patrząc z perspektywy czasu, wierzę, że był to pewnego rodzaju szept Pana Boga do mojego kobiecego serca, który wewnętrznie przekonywał mnie o wartości, jaką jest dar dziewictwa. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, z czym to wiąże się konkretnie, ale te myśli towarzyszyły mi i motywowały później, aby nie ulegać temu, co mówi świat, i walczyć o to, aby móc przekazać to, co we mnie najcenniejsze, tylko i wyłącznie mężowi.
Będąc w gimnazjum, weszłam w relację, która - patrząc z dzisiejszej perspektywy - była bardzo niedojrzała, niszcząca i nieraz prowadziła do grzechów, czyli także do śmierci. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, czym tak naprawdę jest czystość. Podczas trwania tej znajomości pojechałam na rekolekcje, gdzie moja wiara się ożywiła. Wtedy zrozumiałam, że Bogu zależy na mnie, że kocha mnie pomimo wszystko i pragnie prawdziwie spotykać się ze mną. Po tym wyjeździe moje myślenie o wielu kwestiach zmieniło się. Owocem osobistej modlitwy i Eucharystii była decyzja, że nie chcę już żyć sama, ale chcę żyć z Nim. Odkryłam także, że nieczystość to nie tylko współżycie, którego wystrzegałam się z Bożą pomocą, ale także nieczyste gesty, myśli, słowa... Zauważyłam grzechy związane z tamtą relacją i pragnęłam zrywać z nimi, oddając je Bogu podczas spowiedzi świętej i prosząc o przebaczenie. Po pewnym czasie Bóg pomógł mi definitywnie zakończyć tamtą znajomość i naprawdę zacząć żyć.
Wtedy nastąpił czas rekonwalescencji, podczas którego Bóg przywracał mi godność kobiety, przekonywał na nowo o moim pięknie, kształtował, uczył ufać oraz kochać, a także wraz z Maryją przywracali mi czystość, formowali i przygotowywali mnie całą dla tego jedynego i wyczekiwanego mężczyzny, który będzie moim mężem. Gdy modliłam się przez wstawiennictwo najpiękniejszej i najczystszej Kobiety na świecie, to Ona wydobywała ze mnie kobiecość, delikatność, czystość.
Pragnąc spotkać mężczyznę, z którym będę mogła założyć rodzinę miłą Bogu, nie ustawałam w modlitwie, prosząc, abym mogła go spotkać i poznać bliżej. Bóg wysłuchał tych modlitw i niespodziewanie 29 sierpnia 2015 r. poznałam Radosława.
Radosław
O moją czystość i moje życie Bóg mocno zawalczył, gdy miałem około 15 lat. To właśnie grzechy nieczystości zatruwały moją duszę i niszczyły mnie, wprowadzając smutek, uzależnienie, niepokój, zamknięcie w sobie. Na tę truciznę dostałem od Jezusa antidotum w postaci wyjątkowych rekolekcji i szczerej spowiedzi. Od jej momentu zaczęła się moja prawdziwa przemiana i bezkompromisowa walka o czystość. Nie chciałem mieć nic wspólnego z nieczystością. Mimo że lubiłem tańczyć, omijałem, aż w końcu całkowicie zrezygnowałem z dyskotek, gdyż spotkałem się na nich z wyuzdaniem, odkrywaniem ciała i brakiem zahamowań. Unikałem filmów i reklam telewizyjnych, w których natrafiałem na zakłamany obraz człowieczego piękna, a w przeglądarce internetowej blokowałem natarczywe reklamy. Klękałem w prawdzie przed Bogiem i mówiłem, że potrzebuję Jego pomocy, a swoje słabości wyznawałem na spowiedziach. Chrystus stawał się moim Przyjacielem. Przychodził z ogromem łask i wsparciem, a ja czułem się coraz szczęśliwszy, coraz bardziej wolny i radosny. Doświadczałem Bożej miłości i opieki, którą chciałem się dzielić z innymi. Trafiłem do działającej przy parafii wspólnoty, która pozwalała rozwijać wiarę i osobowość.
Dość długo i poważnie rozeznawałem swoje powołanie. Moją drogą stało się małżeństwo. Prawdę powiedziawszy, trudno było mi uwierzyć, że w dzisiejszych czasach znajdę odpowiednią żonę, która również podzieli moje zasady i z którą będę mógł realizować moje małe marzenia oraz być "szalonym po Bożemu".
Od spotkania do modlitwy
Poznaliśmy się na weselu u znajomych. Minęło jednak kilka miesięcy, zanim umówiliśmy się na spotkanie, aby lepiej się poznać. Obydwoje wiedzieliśmy, że chcemy tę relację budować na Bogu, dlatego po niedługim czasie podjęliśmy decyzję o wspólnej modlitwie i cotygodniowej Eucharystii w naszej intencji. Po wcześniejszych doświadczeniach zdawaliśmy sobie sprawę, jak ważna jest czystość, więc jedną z naszych modlitw, której byliśmy wierni, było zawierzenie Ruchu Czystych Serc.
Podczas otwartych rozmów wyznaczaliśmy granice w gestach, których nie chcieliśmy przekraczać, ponieważ wiedzieliśmy, że są przeznaczone tylko i wyłącznie dla przyszłego małżonka. Na bieżąco informowaliśmy się, gdy któreś z zachowań wzbudziło nasz niepokój albo wątpliwość. Bardzo chcieliśmy, aby Bóg był obecny w okazywaniu sobie uczuć, dlatego zapraszaliśmy Go do nich w krótkich modlitwach. Wierząc, że dodatkową pomocą są święci, obraliśmy za patronów św. Rodzinę i św. Jana Chrzciciela. Doświadczaliśmy, jak towarzyszą nam w naszej relacji.
Mimo wszystko nie zawsze było idealnie. Na początku niektóre gesty i zachowania uważaliśmy za dobre i naturalne, jednak później okazywały się nieodpowiednie. Inne były dobre, ale nieumiarkowanie w nich prowadziło do osłabienia czujności i większej skłonności do przekraczania granic. Pomocą było dla nas Boże miłosierdzie w spowiedzi świętej, a także podejmowane na dłuższy czas posty od pocałunków w konkretnych intencjach.
Ważnym aspektem był też ubiór. Rozmawialiśmy o tym, jakie ubranie może być dla nas prowokujące, budzące pożądliwy wzrok, i staraliśmy się go unikać. Dzięki temu kształtował się w nas większy szacunek do ciała. Idąc za przykładem naszych przyjaciół, postanowiliśmy zrezygnować ze wspólnych wyjazdów nad wodę. Mimo że nie uznawaliśmy tego za złe, to nie chcieliśmy oglądać siebie w strojach kąpielowych, aby cieszyć się sobą jeszcze bardziej w małżeństwie. Planując wakacje, dbaliśmy też o osobne pokoje, aby nie narażać się na pokusy lub nie dawać powodów do zgorszenia innym. [...]
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 4(90)2022 | Życie w czystości - życie w radości, s. 19