Pomiń ten link jeśli nie chcesz trafić na czarną listę!
  • Slider 6
  • Slider 9
  • Slider 10
  • Slider 11
Dwumiesięcznik dla młodych ciałem i duchem

Kościół i jego rany... (7)

Rycerka Julia   

1(99)2024 | Kościół i jego rany... (7)
1(99)2024 | Kościół i jego rany... (7)
1(99)2024 | Kościół i jego rany... (7)

Kościół katolicki w Polsce wobec innych wyznań religijnych

Mając na względzie miłość bliźniego, Kościół katolicki w Polsce znany był jako orędownik tolerancji religijnej nie tylko wobec żyjących tutaj Niemców, Rusinów, Ukraińców, Ormian oraz Litwinów złączonych z nami Unią, czy też Tatarów, którym za zasługi bojowe dla Rzeczypospolitej nadano ziemię w Polsce, lecz także wobec prześladowanych i wypędzonym z innych krajów - Żydów europejskich. Tak więc obok dominującej religii katolickiej, w tych samych granicach istniały i inne wyznania, lecz nikt nie stawiał przeszkód wyznawcom prawosławia, wyznawcom judaizmu ani mahometanom w budowie świątyń czy sprowadzaniu duchownych spoza Polski. Ormianie już w 1365 r. mieli odrębne arcybiskupstwo ormiańsko-katolickie.

Mimo że byliśmy państwem wielonarodowościowym, w granicach naszych panował pokój i wzajemny szacunek, bo w odróżnieniu do wielu innych krajów europejskich, u nas nikt nie urządzał pogromów żydowskich. Mówiono o nas: Poloniae azylum judeorum ("Polska schroniskiem Żydów"). Kiedy w Europie Zachodniej rozkrzewiła się reformacja, która podzieliła katolicką Europę, prowokując na Zachodzie prześladowania i banicje, a niektóre kraje całkowicie oderwała od Kościoła, Polska się stała - jak ją określano - "azylem innowierców". Byli jednak i tacy, którzy mówili o niej, że jest "ściekiem wszelkich błędów i herezji, które gdzie indziej się porodziły" (Tomasz Młodzianowski). A ponieważ nikt u nas nie prześladował innowierców, widząc pokojową łagodność Polaków, także protestanci spodziewali się podobnej życzliwości, lecz tu było inaczej. Czym innym były bowiem wyznania niechrześcijańskie lub dawno odłączone od katolicyzmu, które nikogo nie odciągały od wiary katolickiej, a zupełnie "czym innym zdrada prawdziwej wiary na rzecz fałszywej nauki wiodącej dusze do zguby" (Janusz Tazbir) i narzucanie jej wierzącym Polakom.

Mimo że św. Paweł upominał Koryntian "w imię Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni i nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli... Czyż Chrystus jest podzielony?" - reformacja podzieliła katolicką Europę, a niektóre kraje całkowicie oderwała od Kościoła.

W Polsce za nową "modą" podążyła tylko część magnaterii. Byli to głównie ludzie bliscy dworom królewskim, zwłaszcza za panowania króla Zygmunta Starego (do czego głównie przyczyniła się królowa Bona), potem za Sasów oraz za króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Zasadniczy trzon narodu - szlachta i lud - pozostał na wskroś katolicki, a to zrodziło kontrreformację, która stanęła na straży wyznania katolickiego. Wtedy się okazało, że protestantyzm stał się wyznaniem zaborczym i bardzo agresywnym. Zwłaszcza od czasu kiedy król Zygmunt III Waza nadał protestantom specjalne przywileje, tak się rozzuchwalili, że - jak twierdził Piotr Skarga - zagarnęli w Polsce lub zburzyli blisko 2 tys. kościołów katolickich. Pomimo to, zamiast odwetu, Kościół im oferował nawrócenie na wiarę katolicką, sprowadzając do kraju księży jezuitów, którym zlecił to zadanie.

Jednak nie było to takie proste. Południowe krańce Polski stały się obszarem najgroźniejszego ścierania się obu wyznań chrześcijańskich.

Już na początku wojny trzydziestoletniej wzmogły się tam prześladowania katolików, które dotknęły działających tam katolickich księży. "Kaleczono ich nożami, wieszano na belce, szczypano obcęgami, rany przypalano płomieniem pochodni" (Feliks Koneczny). Ks. Melchiorowi Grodzickiemu i innym kapłanom torturowanym w Koszycach obcięto głowy. Natomiast ks. Jan Sarkander przechodził w Ołomuńcu taką kaźń, że "przypalanie mu boków pochodnią nie było jeszcze najgorszą męczarnią" (Feliks Koneczny). Pomimo straszliwych cierpień żaden nie zdradził i nie odrzucił wiary swoich ojców.

Bardzo długo trwało dochodzenie do konsensusu między oboma wyznaniami chrześcijańskimi w naszym kraju. Długo trwało uznanie ich odmienności i budowanie wzajemnego szacunku, opartego na wyznawaniu tego samego Boga w Jezusie Chrystusie. Znaleźli się ludzie, cieszący się autorytetem, otwarci na drugiego człowieka i wzajemnie życzliwi; ludzie żyjący według przykazania Bożego: "Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali" (J 13,35); ludzie opierający się na nauczaniu Apostoła narodów, który w Liście do Kolosan nawoływał: "Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy! Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy" (12,15), bo "nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie" (Ga 3,28). I to ci ludzie doprowadzili do "zawieszenia broni", do wzajemnego zrozumienia i wzajemnej akceptacji.

Zresztą nie tylko akceptacji. Bp Kazimierz Tomczak był człowiekiem, który przerastał swą epokę, współpracując z laikatem w różnych aspektach życia, lecz najbardziej znamiennym przejawem jego działalności była otwartość ekumeniczna wobec duchownych innych wyznań - na długo przed Soborem Watykańskim II. Przyjaźnił się i współpracował z wybitnym humanistą i wielkim społecznikiem, jakim był wyznawca kalwiński prof. Zygmunt Lorentz. Utrzymywał też kontakty z pastorem Leonardem Szmydtem, a także serdeczne stosunki z głową kościoła prawosławnego, abp. Jerzym.

Nawet Żydzi, którzy zazwyczaj izolowali się od innych wyznań, wysoko cenili bp. Tomczaka za jego "uczciwy stosunek do siebie, zwłaszcza w okresie [widocznego] antysemityzmu" (ks. Wacław Borowski).

Zasługi Kościoła w rozwoju oświaty i kultury

Obok działań charytatywnych, które bezpośrednio były związane z ludźmi - Kościół ma największe zasługi na polu oświatowym i wychowawczym. Duchowni sprowadzili do Polski pierwsze książki. I choć służyły one tylko do liturgii Kościoła, to miały wielki wpływ na świadomość wiernych, którzy zrozumieli, co znaczy w społeczeństwie umiejętność czytania i pisania oraz jak mądry może być ten, który umie z nich korzystać, i jak jest szanowany. Zaczęto więc i w Polsce pisać książki. Pierwszą książką, która powstała na polskiej ziemi, były dzieje naszej Ojczyzny (do 1113 r.), opisane przez mnicha Galla (Gallusa) Anonima. Dalszą kronikę dziejów Polski spisał ksiądz, późniejszy biskup, Wincenty Kadłubek. Trzecim dziejopisarzem był Jan Długosz - ksiądz i wybitny dyplomata, wychowawca synów królewskich - powszechnie uznawany za człowieka wielkiej wiedzy.

W piśmiennictwie początkowo posługiwano się jedynie łaciną, która w tym czasie była językiem międzynarodowym, panującym do końca XIII w. W Polsce łacinę znało nie tylko duchowieństwo, lecz wszystkie stany, nawet prości chłopcy wiejscy, którzy uczęszczali do szkółek parafialnych. Bo Kościół - tak jak w innych krajach Europy łacińskiej - niemal od początku wprowadzał nauczanie, najpierw na szczeblu podstawowym, potem w odpowiednich kolegiach, a wreszcie zaczął otwierać słynne do dzisiaj wielkie uniwersytety. [...]

Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 1(99)2024 | Kościół i jego rany... (7), s. 24