"To błogosławieństwo, że miałem takiego syna... Dzięki niemu wszyscy wróciliśmy do Boga, cała nasza rodzina - i to jest największa rzecz, jaką zrobił dla nas nasz syn" (Jimmy Ramos).
Darwin Ramos urodził się 17 grudnia 1994 r. w Pasay City, na południe od Manili na Filipinach. Rodzice Jimmy i Erlinda byli biedni i mieszkali w slumsach, w dodatku ojciec nadużywał alkoholu.
Dziecko slamsów
Darwin nie chodził do przedszkola ani do szkoły, ale do bogatszych dzielnic miasta lub poza nim, aby wraz z młodszą siostrą w stertach śmieci znaleźć jakieś rzeczy możliwe do sprzedania, by zarobić trochę pieniędzy i zdobyć coś do jedzenia. Miał ośmioro rodzeństwa, więc było sporo osób do wykarmienia.
W skrajnej biedzie nikt nie myślał o modlitwie i o Bogu. Zarówno on, jak i jego rodzeństwo nie zostali ochrzczeni, ale matka czasem mówiła dzieciom o Bogu i Jezusie. Słysząc historie o Jezusie, który dla nas stał się ubogim i cierpiał trudy ziemskiego życia, Darwin czasem mówił do swojej siostry, że Jezus może być dla nich najlepszym Przyjacielem, bo mają podobnie trudne życie. Powoli w chłopcu wzrastało przywiązanie do Jezusa i przyjaźń z Nim.
Sposób na przeżycie
Gdy Darwin miał 5 lat, matka zaczęła martwić się o niego, ponieważ coraz częściej tracił równowagę z powodu coraz słabszych mięśni. Biednej matce udało się jakoś znaleźć fundusze na lekarza. Ten jednak zbagatelizował objawy choroby i założył, że jest to skutek niedożywienia. Rok później pojawiły się objawy choroby, która miała odebrać mu życie.
Darwin cierpiał na dystrofię mięśniową Duchenne’a - chorobę genetyczną powodującą postępujący zanik mięśni. Na leczenie nie było pieniędzy, ledwie starczało na jakieś jedzenie. Kiedy więc Darwin nie mógł już chodzić, ojciec wykorzystał jego stan dla zdobycia koniecznych funduszy. Codziennie zostawiał syna na stacji Libertad, aby żebrał o pieniądze. Darwin wstydził się żebrać, wstydził się swojej niepełnosprawności i tego, że ludzie litowali się nad nim. Znosił to jednak, bo wiedział, że tylko tak może pomóc rodzinie. Najbardziej bolało go to, że ojciec przepijał sporo użebranych pieniędzy do tego stopnia, że w pewnym momencie nie mogli już mieszkać nawet w slumsach i wylądowali na bruku.
Nanay, która często wspierała finansowo Darwina, zauważyła, że on "nigdy nie chciał pieniędzy, wolał, by ktoś kupił mu coś do jedzenia. Może wiedział, że żywność pomoże jego rodzinie, a pieniądze i tak przepije jego ojciec. To był mądry chłopak..., wstydził się tego, że musi żebrać".
"Był zawsze uprzejmy - wspomina młodszy brat, Sherwin - z szacunkiem odnosił się do ludzi. Umiał nawiązywać relacje. Może dlatego tak wiele osób pamięta dokładnie miejsce, w którym kiedyś nasz ojciec wystawiał go, by żebrał".
Odmiana losu
Kiedy Darwin miał 11 lat, zainteresowali się nim członkowie fundacji "Most dla dzieci", zajmującej się opieką nad dziećmi ulicy w Manili. Namówili chłopca, by zamieszkał w ośrodku fundacji z innymi dziećmi, które jak on potrzebowały dodatkowej opieki. Ta decyzja była dla chłopca trudna, gdyż przeczuwał, jakie konsekwencje i problemy przysporzy rodzinie jego odejście. Jego mama namawiała go jednak do pójścia do ośrodka. "Gdy pracownicy fundacji przyszli do mnie, by porozmawiać o Darwinie - wspomina - od razu zrozumiałam, że tam otrzyma to, czego ja nigdy nie będę mu mogła dać: lepsze życie, wykształcenie, leczenie... Cieszyłam się, że będzie mógł się nauczyć czytać i pisać, że będzie miał łazienkę, by móc się umyć". Wierzyła, że odpowiednie odżywianie, leki i opieka pozwolą mu kiedyś stanąć na nogi.
W ośrodku Darwin otrzymał opiekę, jakiej wymagał jego stan, wystarczającą ilość jedzenia i edukację. Tam też zapoznał się z wiarą katolicką i nawiązał szczególną więź z Jezusem. Został ochrzczony 23 grudnia 2006 r., a 22 grudnia 2007 r. przyjął Pierwszą Komunię i sakrament bierzmowania.
Ci, którzy go znali, wspominają jego niezapomniany uśmiech. Nadano mu nawet przydomek "mistrza radości". Podkreślał, że "trzeba się radować, że jest się dzieckiem Boga". Nigdy nie widziano, by był przygnębiony chorobą, która atakowała go z dnia na dzień coraz mocniej. Mawiał, że najszczęśliwszym dniem w jego życiu były dzień, w którym otrzymał sakramenty chrztu, komunii i bierzmowania [...].
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 4(108)2025 | Misja dla Jezusa, s. 10