Czekam na Króla nieba i ziemi, na Króla wszechświata. Świat już się przygotował. Ulice już przystrojone: miliony światełek, bombek i kolorowych ozdób. Uczynki miłosierdzia spełnione: głodni nakarmieni, bezdomni przyodziani, chorzy nawiedzeni. Porządki zrobione, ciasta naszykowane, prezenty spakowane i słychać radosną nutę. Już mogą przyjść święta, niech przyjdą, świat jest gotowy. Chcemy już świętować, ale gdzie jest Ten, na którego czekamy, gdzie jest Ten, którego przyjście ma być powodem świętowania?
Święta przyszły i minęły, ale w którym momencie przyszedł On? Czy Go spotkałem, przyjąłem i ugościłem, czy Go rozpoznałem w tym zamieszaniu? Nie spotkałem Go w przygotowaniach przedświątecznych, w szaleństwie zakupów, w wystawnych przyjęciach, w głośnych rozmowach i debatach, nie było Go w świątecznym programie telewizyjnym. Gdzie jest to Dzieciątko, gdzie jest Jezus, czy w ogóle przyszedł? A może te święta to tylko pamiątka jakiegoś wydarzenia sprzed dwóch tysięcy lat?
Na szczęście święta przede mną, wszystko może wyglądać inaczej. Pan przyjdzie na pewno i nie spóźni się, lecz mogę ciągle wystawać w oknie, interesować się tym, co jest na zewnątrz, podczas gdy gość już czeka w salonie. Czy tak zachowuję się, jeśli odwiedzi mnie ktoś ważny, czy dalej stoję przy oknie, czy ciekawi mnie to, co znajduje się na ulicy, co robią inni ludzie? Nie, poświęcam czas mojemu gościowi, donoszę do stołu, słucham go, rozmawiam i spożywam z nim. Jeśli wiem, że Jezus przyjdzie, czy znajdę czas, aby świętować z Nim?
Gdzie więc mam Go szukać w te święta, aby nie przejść obok Niego obojętnie, aby nie zostawić Go samego? Może trzeba Go szukać właśnie tam, gdzie ma przyjść. Wkrótce w żłóbku pojawi się Dziecię. Jakie to oczywiste. A ja jednak szukam Ciebie Jezu tam, gdzie Cię nie znajdę. Szukam Cię w milionach światełek, a Ty przychodzisz w ciemną noc. Szukam Cię w miejscach przyjemnych, miłych i wygodnych, a przecież wiem, że nie chcesz tronu ni berła. Gdzież jest więc Twój tron, o Jezu? Twoim tronem żłób. Przyszedłeś w nim na świat, aby nie przeraziła mnie Twoja wielkość, bym nie bał się zbliżyć do Ciebie, bym nie czuł się niegodny i poniżony przed Tobą. Skrywasz swe Bóstwo, aby nie oślepił mnie Twój blask. Zostawiasz tron nieba, wybierasz nędzę żłóbka. Przychodzisz tam, gdzie nikt się Ciebie nie spodziewa, gdzie nikt na Ciebie nie czeka. Szukasz tego, co najbardziej poniżone, odrzucone, co wzbudza odrazę, co ludzie omijają. Wybierasz miejsca, których człowiek sam z własnej woli by nie wybrał, bo przekracza to ludzką zdolność pojmowania.
Gdy przychodzisz, zawsze zadziwiasz, robisz coś, co burzy nasze wyobrażenia i krzyżuje plany. [...]
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 6(92)2022 | Jezu, gdzie znajdę Ciebie?, s. 24