Przed dwudziestu pięciu laty, idąc z akademicką pielgrzymką do Maryi, miałam możność rozmawiać z parą rosyjskich studentów, którzy - choć byli prawosławni - przyjechali do Polski, by pójść na Jasną Górę. Kiedy spytałam ich, czy Kościół do którego należą, nie będzie miał im za złe, że pielgrzymują ramię w ramię z katolikami, od których ich rodzimy Kościół od dawna się odcina - odpowiedzieli mi krótko, mądrze, rzeczowo: "Bóg jest jeden dla wszystkich". Wtedy przypomniałam sobie, jak łódzcy fabrykanci, żyjący w mieście czterech kultur i czterech religii różniących się od siebie, przekazywali niemałe działki w centralnych punktach miasta pod budowy kościołów i wykładali znaczne kwoty na prace budowlane, a potem na wyposażenie i wreszcie na upiększenie nowo powstałych świątyń. Tak było w XIX i na początku XX w., czyli w nie tak znów bardzo odległych od nas czasach.
"...roztropnie postąpił"
Dlaczego tak postępowali, chociaż niektóre z tych religii były wręcz wrogo nastawione do katolicyzmu? Właśnie, dlaczego?... Myślę, że dlatego, iż "Bóg jest jeden dla wszystkich", a może jeszcze bardziej dlatego, że byli to biznesmeni - ludzie praktyczni, trzeźwo myślący, dalekowzroczni i roztropni, którzy umieli zadbać o własny interes, więc wiedzieli, co robią. Oni to świetnie rozumieli, że żywioł ludzki - którym był w tym mieście proletariat - jedynie wiara, jedynie Kościół, a także przestrzeganie odwiecznych Bożych praw zawartych w Dekalogu, będą w stanie utrzymać w ryzach bez drastycznych posunięć. Jeśli więc chcieli sami sobie zapewnić choćby względny spokój i bez przeszkód pomnażać swoje doczesne dobra, musieli zainwestować w okiełznanie żywiołu.
Czy... znajdzie wiarę...?
A dzisiaj? Co się stało z tą roztropnością biznesmenów, która kiedyś zawczasu nakazywała im podjąć skuteczne działania, aby zapobiec przyszłym poważnym kłopotom, jakie mogli wygenerować masowo zbuntowani mieszkańcy tego miasta?
Co się stało, że niemal cała zachodnia Europa odrzuciła swą wiarę; że i katolicy w wielu krajach zachodnich odeszli od Kościoła i żyją tak, jakby Boga nie było?
Na mapie Europy jedynie Polska stanowi jeszcze enklawę katolicką, która podejmuje - choć desperacko - publiczne inicjatywy pokutne; która - pomimo szykan zewnętrznych i wewnętrznych - organizuje wielkie, masowe modlitwy wstawiennicze - również stoi na niepewnych fundamentach, gdyż nawet wielu ludzi ochrzczonych równa do reszty świata, który przypuszcza frontalny atak na Kościół katolicki.
"...i was będą prześladować"
W dzisiejszych czasach cały Kościół jest w permanentnej nienawiści, bo takich prześladowań chrześcijan w prawie już spoganiałym ateistycznym świecie w całej jego historii nie odnotowano. Raz po raz docierają się do nas informacje o masowych morderstwach chrześcijan, o agresywnych rękoczynach, o podpalaniu kościołów i profanacji sacrum. Oczernia się, ośmiesza, dyskredytuje kapłanów i wyszydza wierzących...
Chantal Delsol - francuska profesor filozofii, twierdzi, że "ateizm powstał przeciwko chrześcijaństwu i nie istnieje bez niego. Jest buntem przeciwko osobowemu Bogu (...) ateizm jest wojną", jest antychrześcijaństwem. Obok pogardy, pychy, cynizmu, głównym orężem tutaj jest bezlitosna drwina. "Nasze elity intelektualne używają szyderstwa jak bomby atomowej, by zrównać z ziemią terytorium wroga", czyli Kościoła. "Ironia daje radość (...), jest to zła radość niszczenia, posiadania władzy (...). Szyderstwo okazuje się skuteczniejsze od terroru, bo męczennik jest «kimś», zaś wydrwiony jest «nikim». Więc wykpić (...), oczernić religię, zdyskredytować, ośmieszyć, wydrwić" (wg ks. Jerzego Szymika) tę resztkę wiary w Boga, a najlepiej w ogóle ją zlikwidować! I z bólem trzeba przyznać, że to się dzisiaj udaje.
"Chwała - w tym, czego winni się wstydzić"
Dekalog, który Bóg utworzył dla człowieka, który miał być "kodeksem ruchu na naszej drodze do szczęśliwej wieczności, a także hamulcem na stromych zboczach zła (...), ubezpieczeniem na życie wieczne, ubezpieczeniem naszego szczęścia" - jest już od dawna odrzucony, toteż "dla wielu zło w ogóle nie istnieje. Złodziejstwo nazywają zaradnością, rozpustę wolną miłością, kłamstwo wyczuciem sytuacji, a przekleństwo - gwarą ludową. Bezwstydni uwodziciele uchodzą za bohaterów, a prostytutki za nowoczesne kobiety. Niewinność i macierzyństwo są nagminnie wyszydzane i często uchodzą za hańbę. Niewiara i niemoralność są uważane za wymogi «nauki» i życia... Prawdopodobnie ludzkość nigdy nie była bardziej niespokojna i bardziej nieszczęśliwa, bo nigdy tyle nie cierpiała. Głód, wojny, strach i inne nieszczęścia nieustannie jej towarzyszą (...). Ludzkość ma na sumieniu dziesiątki milionów zabitych, o wiele więcej okaleczonych i unieszczęśliwionych, miliony zburzonych ognisk domowych, łzy milionów opłakujących swoich najbliższych oraz zburzony pokój i szczęście (...). Nasz nowoczesny świat chwieje się w posadach" (o. Ivo Bagarić OFM).
"Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia..."
"Świat lubi swoje błoto i nie chce, by go ktoś niepokoił" (Fiodor Dostojewski), nic więc dziwnego, że w naszych czasach już dosyć dawno "puściły" wszystkie hamulce. Widać wyraźnie konsekwentną, postępującą degradację moralną nie tylko Europy, lecz i całego świata. Kto dziś pamięta ostrzeżenie św. Pawła apostoła: "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść; wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę" (1 Kor 6,12). Kto dziś pamięta...? [...]
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 6(92)2022 | Do czego świat dąży?, s. 18