Pomiń ten link jeśli nie chcesz trafić na czarną listę!
  • Slider 6
  • Slider 9
  • Slider 10
  • Slider 11
Dwumiesięcznik dla młodych ciałem i duchem

Matka nadziei

Papież Franciszek   

rm-091-06.jpg
rm-091-06.jpg

Maryja na swojej drodze macierzyństwa przeżyła niejedną noc. Od momentu kiedy po raz pierwszy pojawia się w dziejach opowiadanych przez Ewangelie, Jej osoba nosi znamiona postaci dramatu. Nie było rzeczą prostą odpowiedzieć "tak" na słowa anioła – a Ona, kobieta jeszcze w kwiecie młodości, odpowiada odważnie, choć nic nie wiedziała o tym, co Ją czeka. W tamtej chwili widzimy Maryję jako jedną z licznych matek w naszym świecie, które stają się bezgranicznie odważne, kiedy mają przyjąć w swoim łonie dzieje rodzącego się nowego człowieka.

Owo "tak" jest pierwszym z długiej listy aktów posłuszeństwa – które naznaczą Jej drogę macierzyństwa. I tak Maryja ukazana jest w Ewangeliach jako kobieta milcząca, która często nie rozumie tego wszystkiego, co się wokół Niej dzieje, lecz medytuje w swoim sercu nad każdym słowem i wydarzeniem.

W tym usposobieniu przejawia się bardzo piękny rys psychologii Maryi: nie jest to kobieta, która upada na duchu w obliczu życiowych sytuacji niepewności, zwłaszcza wtedy, kiedy wydaje się, że nic nie układa się tak, jak powinno. Nie jest też kobietą gwałtownie protestującą, złorzeczącą losowi, kiedy życie pokazuje swoje wrogie oblicze. Jest natomiast kobietą, która słucha: nie zapominajcie, że jest zawsze głęboki związek między nadzieją i słuchaniem. Maryja bierze życie takie, jakie ono się nam przedstawia, z jego dniami szczęśliwymi, ale i z jego tragediami, których wolelibyśmy uniknąć... – aż po najciemniejszą noc Maryi, kiedy Jej Syn został przybity do drzewa krzyża.

Do tamtego dnia Maryja zniknęła niemal ze stronic Ewangelii: natchnieni autorzy napomykają dyskretnie o tym Jej powolnym wycofywaniu się ze sceny, o Jej milczeniu w obliczu tajemnicy Syna, który jest posłuszny Ojcu. Jednakże Maryja pojawia się na nowo właśnie w kluczowym momencie: kiedy większość przyjaciół oddaliła się ze strachu. Matki nie zawodzą – i nikt z nas nie może powiedzieć, która męka w tamtej chwili, u stóp krzyża, była bardziej okrutna: czy męka niewinnego człowieka, umierającego na krzyżu, czy agonia Matki, towarzyszącej Synowi w ostatnich momentach Jego życia. Ewangelie są lakoniczne i niezwykle dyskretne. Opisują obecność Matki prostym słowem: "stała". Ona stała. Nic nie mówią o Jej reakcji: czy płakała, czy nie... – nic; ani jednej wzmianki o Jej bólu. (...). Ewangelie mówią tylko: Ona "stała". Stała tam w najgorszym momencie, najbardziej okrutnym – i cierpiała razem z Synem. "Stała".

Maryja "stała", po prostu tam była. Oto znów się pojawia – Ona, młoda kobieta z Nazaretu – teraz z posiwiałymi z upływem lat włosami, wciąż zmagająca się z Bogiem, którego trzeba tylko przyjąć, podczas gdy Jej życie dotarło do progu najgęstszej ciemności. Maryja "stała" w najgęstszej ciemności. Ale "stała", nie odeszła. Maryja jest tam – wierna i obecna, za każdym razem, kiedy w miejscu, gdzie są mgły i chmury, potrzebna jest zapalona świeca. Nawet Ona nie zna drogi do przyszłego zmartwychwstania, którą Jej Syn otwierał wówczas dla nas. Ona jest tam, by dochować wierności zamysłowi Boga, którego służebnicą zadeklarowała się od pierwszego dnia swego powołania; ale także wiedziona instynktem matki, która po prostu cierpi za każdym razem, kiedy jej dziecko przechodzi przez mękę. Cierpienia matek: wszyscy poznaliśmy silne kobiety, które mierzyły się z licznymi cierpieniami swoich dzieci!

Spotkamy Ją na nowo w pierwszym dniu Kościoła, Ją – Matkę nadziei – we wspólnocie słabych uczniów: jeden się zaparł, inni uciekli, wszyscy byli przestraszeni. Lecz Ona po prostu tam stała, w najzwyklejszy sposób: w pierwotnym Kościele, ogarniętym światłem zmartwychwstania, ale i lękiem przed pierwszymi krokami, które miał stawiać w świecie.

Dlatego wszyscy kochamy Ją jako Matkę. Nie jesteśmy sierotami: mamy Matkę w niebie, którą jest święta Matka Boga. Uczy nas cnoty czekania nawet wtedy, kiedy wszystko wydaje się pozbawione sensu. Ona ufa zawsze tajemnicy Boga, również kiedy On wydaje się niewidoczny z powodu zła na świecie.

Oby w trudnych momentach Maryja – Matka, którą Jezus obdarował każdego z nas – zawsze wspierała nasze kroki. Oby zawsze mówiła do naszego serca: "Wstań! Patrz przed siebie, patrz na horyzont", bo Ona jest Matką nadziei.

Audiencja generalna, 10 maja 2017