Od ponad pięciu lat jestem żoną Adama. Mamy trzy córki. Poznaliśmy się w czasie letniego obozu, kiedy chodziliśmy jeszcze do gimnazjum. Ze strony Adama była to miłość od pierwszego wejrzenia; od razu był przekonany, że właśnie ja zostanę jego żoną. Zaczęliśmy się spotykać. Na początku nie byłam zaangażowana tak jak Adam. Przeszkadzało mi, że "chodzę" z chłopakiem z młodszej klasy... Równocześnie widziałam, że jest to chłopak, który podziela moje wartości i pochodzi ze szczęśliwej rodziny. Widziałam, jak bardzo mnie szanuje i poważnie traktuje. Z czasem zaczęłam się w nim zakochiwać i pojawiły się pierwsze nieśmiałe myśli o przyszłym małżeństwie. Przez całe liceum kształtowało się w nas myślenie o przyszłości, rodzinie, Bogu.
W sprawach fundamentalnych mieliśmy takie samo zdanie, różniliśmy się na mniej istotnych płaszczyznach. Razem dojrzewaliśmy i można śmiało stwierdzić, że razem się wychowaliśmy. Pamiętam moje długie rozmyślania nad tym, czy już mogę powiedzieć, że kocham. I tak, z większymi i mniejszymi przerwami od siebie, trwaliśmy w związku. Po czterech latach "chodzenia ze sobą", zaręczyliśmy się, a po niecałym roku pobraliśmy się. W rok po ślubie urodziła się nasza najstarsza córka, potem dwie kolejne.
Cała historia, którą wspólnie przeżywamy, jest dla nas dowodem Bożej miłości - dotrzymywania przez Boga tajemnic, Jego opieki, spełniania pragnień serca i wierności. Każdemu z nas wiara została przekazana przez rodziców i było dla nas oczywiste, że chcemy żyć po Bożej myśli. W podejmowaniu woli Boga kierowaliśmy się trzema zasadami zasłyszanymi od pewnego księdza [...].
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 2(88)2022 | Być otwartym na wolę Boga, s. 16