Człowiek, który nie rozwija swoich skrzydeł, który nie dąży za swoimi duchowymi pragnieniami zaczyna się uwsteczniać.
...Przed człowiekiem często staje pytanie o to, dokąd zmierza. Zdarza się, że w odpowiedzi pełnej emocji lub bezradności słyszymy: Dokąd nogi poniosą! Bywa tak, że faktycznie człowiek wyrusza w drogę noga za nogą, czasami miewa lepsze chwile, czasami upada. Ważne jest, aby potrafił wstawać na nogi i iść dalej. Wędrówka sprawia, że poznaje siebie coraz lepiej, wie, ile da radę jeszcze przejść bez prowiantu, bez wody, bez odpoczynku, a kiedy trzeba powiedzieć "pas".
Plutarch - grecki filozof i pisarz z przełomu I i II w., powiedział, że "tak jak but zmienia kształt przez nogę, tak też duchowe pragnienia zmieniają życie człowieka". Nasze duchowe pragnienia rzeczywiście niosą nas, tak jak nogi noszą nasze ciało. Pozwalają nam ruszyć z miejsca, nie trwać w stagnacji, rozwijać się. Jeśli dotyczą one prawdy, dobra i piękna, pochodzą od Boga i ku Niemu są skierowane, to nadają kształt, formę temu, w czym się poruszamy. One nas budują, naszą relację wobec Boga, bliźniego i siebie samego. Nasze duchowe pragnienia nadają sens tej drodze, którą podążamy. Nawet jeśli powinie się noga, upadniemy lub ktoś "życzliwy inaczej" postara się o podłożenie nam nogi, to wstajemy mocniejsi, mądrzejsi o nowe, choć nie zawsze miłe, doświadczenia.
Nogi czy skrzydła
Młody Maksymilian (Rajmund) Kolbe w notatkach ze swoich rekolekcji zapisał zdanie: "Nogi, nie skrzydła masz". Być może była to swoista refleksja nad człowieczeństwem, uświadamiająca ówczesnemu osiemnastolatkowi, że nie jest aniołem. Równie dobrze mogło być to pewnego rodzaju wyrzutem, ale i wyzwaniem rzuconym przez rekolekcjonistę. Słowa te, zapisane w 1912 r., zyskują dziś dość mocno na aktualności.
Zastanów się, jak często twoja chęć twardego stąpania po ziemi, twój racjonalizm, blokuje twoje piękne, wzniosłe cele, marzenia? Ile razy zdarzyło ci się mieć genialny pomysł, za którego realizację się nie wziąłeś bo... "i tak się nie uda"?
Szwedzki noblista Pär Lagerkvist (1891-1974) w książce pt. Zło pyta: "Do czego służą skrzydła, kiedy i tak nigdy nie można ich naprawdę rozwinąć? Stają się ciężarem, zamiast wyzwoleniem. Ciążą nam. Wleczemy je za sobą. W końcu stają się nam nienawistne". Człowiek, który nie rozwija swoich skrzydeł, który nie dąży za swoimi duchowymi pragnieniami, zaczyna się uwsteczniać. Nie tylko dlatego, że inni w tym czasie idą naprzód, ale także, a może przede wszystkim dlatego, że świadomość tego, kim mógłby być, co mógłby wspaniałego zdziałać, rodzi frustrację, gdy jego możliwości pozostają niezrealizowane. To, co mogłoby go wyzwolić, doprowadzić do pełni jego człowieczeństwa, staje się ciężarem, daje poczucie zawodu, które, narastając, przyczynia się do spojrzenia na siebie jak na "nieudacznika". A stąd już niedaleko do nienawiści, pretensji:
- do Boga, że ten świat nie tak skonstruowany;
- do bliźniego, bo on ma lepiej;
- do siebie samego, bo mogłem coś zrobić.
Potężna hetmanka
Niespodzianka!
Bóg stworzył ten świat dla ciebie, abyś nim mądrze zarządzał.
Bliźni - nawet jeśli ma lepiej, to może dlatego, że wpadł wcześniej na ten pomysł, aby rozwinąć skrzydła.
[...].
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 6(86)2021 | Skrzydła, s. 26