"Siewca nadziei" - tak nazywano Angiolina Bonettę, nastolatka z Włoch, który odszedł do wieczności w 15 roku życia. Mimo cierpienia pokazał, jak żyć pełnią życia. Odszedł z tego świata, patrząc z miłością na figurę Niepokalanej, ze słowami: "Oto nadeszła godzina moja".
Angiolino Bonetta miał wielkie nabożeństwo do Matki Bożej. Był Jej oddany i wszystko polecał Jezusowi przez Jej ręce. Na stoliku nocnym przez wiele lat trzymał książkę o objawieniach fatimskich i zgodnie z zalecaniami Matki Bożej modlił się za grzeszników o ich nawrócenie, ofiarując swoje cierpienia. Codziennie odmawiał Różaniec i do tej modlitwy zachęcał innych. Toteż kiedy zachorował na nowotwór, Matka Boża Niepokalana stała się jego siłą i wspomożycielką.
Katolickie życie
Angiolino urodził się 18 września 1948 r. w Cigole (we Włoszech), w niezbyt zamożnej, ale bogobojnej rodzinie. Rodzice, Francesco Bonetta i Giulia Scarlatti - wychowali go na dobrego katolika. Uczęszczał do katolickiej szkoły, prowadzonej przez siostry kanosjanki. Był żywym i ekstrawertycznym dzieckiem. Interesował się aktorstwem, szybko biegał i świetnie grał w piłkę nożną. Kibicował turyńskiej drużynie Juventus.
Siostry kanosjanki zauważyły w nim niezwykłe umiłowanie Boga i pozwoliły mu w wieku zaledwie 6 lat przystąpić do Pierwszej Komunii świętej. Od tego czasu chłopiec służył jako ministrant i uczestniczył w miarę możliwości w codziennej Eucharystii. Z zamiłowaniem spędzał czas w kaplicy na modlitwie.
Droga cierpienia
W 1960 r. Angiolino zaczął uczęszczać do Szkoły Kształcenia Zawodowego w Instytucie Artigianelli w Brescii. Tam podczas gry w piłkę zaczął odczuwać ból w kolanie. Początkowo sądzono, że było to spowodowane jakimś urazem. Kiedy jednak ból nie ustępował, a raczej się nasilał, zakonnicy zalecili rodzicom wizytę z chłopcem u lekarza. Diagnoza brzmiała strasznie: nieuleczalny nowotwór.
Od tamtej pory zaczęła się jego osobista "droga krzyżowa". W szpitalu przebywał kilka razy. Poddano go wyczerpującym chemio- i radioterapiom.
W trakcie leczenia lekarze zdecydowali się na amputację jego nogi. Na tę wiadomość powiedział do mamy: "Jedna noga więcej, jedna mniej... Ale pamiętaj, jeżeli obetną mi nogę..., będę chciał w zastępstwie nową, dokładnie taką samą, jak ta!".
Przed operacją Angiolino powiedział do siostry zakonnej, która poprosiła go o ofiarowanie swego cierpienia: "Tak, siostro, ofiarowałem już wszystko za nawrócenie grzeszników. Nie bój się, Jezus przychodzi mi zawsze z pomocą".
To była trudna operacja. Lekarz, który przeprowadził amputację, podziwiał wytrzymałość chłopca na ból, jego zdanie się na wolę Bożą i ufną modlitwę: "Boże, ofiarowałem Ci wszystko za biednych grzeszników; ale teraz pomóż mi! Pomóż mi! Pomóż mi nie odmawiać Ci niczego".
Po amputacji choroba na kilka miesięcy ustąpiła. Gdy inni pytali się o jego nogę, on, żartując, odpowiadał: "Zjadły mi ją szczury". Oprócz bólu fizycznego, Angiolino doświadczał bólu psychicznego. Czasem budził się i wydawało mu się, że odczuwa ból w kolanie, którego już nie miał.
W szpitalu, gdy tylko mógł chodzić o kulach, zaczął odwiedzać chorych, pocieszać ich i codziennie odmawiał z nimi modlitwę różańcową. To tam spotkał ks. Luigiego Novarese - założyciela Cichych Pracowników Krzyża, ogłoszonego błogosławionym w 2013 r. Ten kapłan od razu dostrzegł w nim ducha pokory i całkowitego oddania się Bogu. Po wielu rozmowach i przeżytych rekolekcjach, chłopiec wstąpił w szeregi Ochotników Cierpienia z Bresci, by jeszcze mocniej i świadomiej cierpieć za zbawienie dusz.
Gdy po tygodniach rekonwalescencji rodzice przygotowali dla niego przyjęcie powitalne w domu, a atmosfera była trochę napięta, on zawołał: "Jesteśmy na przyjęciu! Patrzcie na pozytywne strony amputacji. Teraz nie będę musiał myć nogi i obcinać paznokci".
Dla kolegów
Do swoich kolegów z klasy, którzy przysłali mu list z zapewnieniem o modlitwie, napisał: "Drodzy koledzy, pragnę podziękować Wam za kartkę, którą mi przesłaliście. Czuję się umocniony, kiedy myślę, że moi koledzy myślą o mnie i modlą się w mojej intencji. Odwzajemniając to, co Wy dla mnie robicie, prosząc w modlitwach Boga, bym mógł wyzdrowieć jak najszybciej, ofiaruję Maryi całe moje cierpienie, abyście z Jej pomocą byli czyści, posłuszni i uczący się".
W liście do kolegi napisał słowa ks. Novarese: "Krzyż jest źródłem radości; nie jest on karą ani przeznaczeniem. Jest źródłem oczyszczenia, odkupienia i głębokiej radości. Krzyż jest krynicą radości".
Siewca nadziei
Kiedy, podczas odwiedzin chorych w szpitalu, spotkał kobietę sparaliżowaną od ponad 20 lat [...].
Modlitwa o beatyfikację sługi Bożego Angiolino Bonetty
Ojcze miłosierny, w Jezusie Chrystusie, narodzonym z Dziewicy Maryi, objawiłeś nam swoją miłość do najmniejszych i cierpiących. Składamy Ci dzięki za cuda, które zdziałałeś w Angiolinie Bonettim. Ty go ukształtowałeś mocą swego Ducha i uczyniłeś go zdolnym do heroicznego naśladowania Chrystusa ukrzyżowanego. Otocz chwałą swego wiernego przyjaciela i udziel nam łask, o które prosimy za jego pośrednictwem...
Spraw także, byśmy i my stali się podobni do Chrystusa i daj nam serce uważne i otwarte na cierpienia i biedę naszych braci, abyśmy głosili światu radość, która pochodzi od Ciebie. Przez Chrystusa naszego Pana. Amen.
Chwała Ojcu...
Sługo Boży Angiolino Bonetta, módl się za nami.
Jeśli ktoś otrzyma łaski za wstawiennictwem Czcigodnego Sługi Bożego Angolino Bonetta, proszony jest o kontakt ze wspólnotą Cichych Pracowników Krzyża, ul. Bł. Luigiego Novarese 2, 67-200 Głogów; e-mail: cpk@lg.onet.pl
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 3(107)2025 | Cichy pracownik Krzyża, s. 6