Pomiń ten link jeśli nie chcesz trafić na czarną listę!
  • Slider 6
  • Slider 9
  • Slider 10
  • Slider 11
Dwumiesięcznik dla młodych ciałem i duchem

I że cię nie opuszczę...

Jerzy Szyran   

5(103)2024 | I że cię nie opuszczę...
5(103)2024 | I że cię nie opuszczę...
5(103)2024 | I że cię nie opuszczę...

Pomimo że małżeństwo należy do rzeczywistości, których źródłem jest sam Bóg - Dawca miłości i Twórca instytucji małżeństwa, człowiek wprowadził sakrament małżeństwa w przestrzeń tradycji i pewnego folkloru, który ładnie wychodzi na DVD.

Współczesny świat mocno zlaicyzował i sprofanował to, co od początku było planem Boga - i zarazem drogą uświęcenia człowieka jako "my" niewiasty i mężczyzny. Ale i sami katolicy sprowadzili sakrament małżeństwa do rytuału, który jest obowiązkowy dla ochrzczonych i wywodzących się z katolickich rodzin - do takiej pustej tradycji. Czym zatem w swej istocie jest sakrament małżeństwa? Wejdźmy w samo jądro tego sakramentu - słowa, które sami małżonkowie jako szafarze sakramentu wypowiadają wobec Boga, siebie wzajemnie i świadka reprezentującego Kościół: "Ja... ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci..." ukazują właściwe rozumienie tego sakramentu. Jak brzemienne w treść i znaczenie są te słowa!

Ślubuję ci miłość

Miłość - ruch woli, która dąży ku dobru. Jednak nie można pokochać tego, czego człowiek nie poznał. A zatem podstawą miłości, jako odkrywania dobra w drugim człowieku, jest poznanie, które w myśl nauczania Karola Wojtyły, rozgrywa się w czterech podstawowych kręgach: znajomości, koleżeństwa, przyjaźni i miłości oblubieńczej.

Z pozoru te etapy wydają się czymś zbędnym. Jednak nie można pokochać kogoś miłością obiektywną, jeśli wpierw nie nastąpi zobiektywizowane poznanie. To jednak może się dokonać tylko w bezafektywnym osądzie rozumu.

Na pierwszych dwóch poziomach poznawania człowiek patrzy na grono osób, które los postawił na jego drodze. Spośród nich, kierując się subiektywnymi upodobaniami, dobiera sobie grono kolegów i koleżanek. Bezafektywność chroni człowieka przed działaniami płynącymi z emocji. Zakochanie bowiem czy fascynacja nie są miłością. Dopiero z tego grona wyłania się grupa przyjaciół - bardzo wąska (może to być nawet jedna osoba). Właśnie te osoby darzą się zaufaniem, szczerością i pewnym rodzajem miłości (często miłości tęskniącej). Z grona przyjaciół może zostać wybrana ta jedna osoba przeciwnej płci, którą człowiek chce obdarzyć innym rodzajem miłości - miłości, która jest decyzją bazującą na poznaniu cnót i wad.

Miłość jest więc świadomą decyzją i wolnym wyborem osoby, w której człowiek widzi dobro. Owo dobro, które dostrzega, wyłania się ze wszystkich pokładów ludzkiego "ja" (całej osoby). Człowiek bowiem jest złożeniem tego, co fizyczne, intelektualne, duchowe, emocjonalne - i to wszystko należy obdarzyć miłością ("miłość ludzka" - Humanae vitae, 9). Ów proces poznawania chroni osobę przed potraktowaniem jej jak przedmiot fascynacji czy zauroczenia. W drugim człowieku trzeba widzieć osobę i kochać osobę. Miłość jest darem osoby dla osoby - wejściem "ja" w drugie "ty", by stworzyć nową jakość "my" i odtąd szukać tego, co dobre dla "nas".

Gdy człowiek pominie owe cztery etapy dochodzenia do miłości oblubieńczej, to dzieje się tak, jakby ktoś jechał samochodem bez prawa jazdy z prędkością 200 km/h - uda się albo nie. Człowiek ze swej natury, zafascynowany drugą osobą, stara się jej przypodobać i skrzętnie chowa wszystko, co mogłoby do niego zniechęcić. Jednym słowem nakłada maskę, by pokazać się w jak najlepszym świetle od jak najlepszej strony. Po ślubie, gdy już będzie mógł być sobą, zdejmie maskę i zacznie być autentyczny. Dalszego ciągu łatwo się domyślić.

Ślubuję ci wierność

Wierność jest niemożliwa, jeśli ludzka miłość nie oprze się na miłości Boga [...].

Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 5(103)2024 | I że cię nie opuszczę..., s. 29