Lipiec: Aby Duch Święty, Dawca wszelkich darów, dał nam moc do przemieniania świata. Niech papieska adhortacja Laudato si będzie nam w tym pomocą.
Sierpień: Aby każdy rycerz Niepokalanej na wzór naszego Założyciela, św. Maksymiliana Marii Kolbego, stawał się darem z siebie dla każdego człowieka.
Doprawdy, potrzebujemy Ducha Świętego do rozpoczęcia przemiany świata. Brzmi górnolotnie, ale taka jest prawda. Zanim zabierzemy się za "przemianę świata", potrzeba, byśmy rozpoczęli przemianę od siebie, czyli stali się nowym stworzeniem w Chrystusie i rzeczywiście przyoblekli się w Chrystusa. Tak przyobleczeni mocą z wysoka, będziemy solą ziemi i światłem świata.
Co jest nie tak z tym "zielonym ładem", że wcale nie czujemy się w tym świecie lepiej? Nie da się go wprowadzić, chroniąc życie jednych kosztem drugich, odbierając prawa jednym, by przyznać je inny. Tak to jest, kiedy człowiek nie ma w sobie Bożego ducha, a kieruje się wymyśloną ideologią, często umożliwiającą osiągnięcie ogromnych korzyści finansowych. Bez pomocy Ducha Świętego i zwrócenia się ku Bogu człowiek potrafi tylko bezwzględnie i bez skrupułów (bez sumienia) łupić, wykorzystywać, niszczyć, zostawiając po sobie bałagan i skażenie. Dlatego papież Franciszek w adhortacji Laudato si wzywa do "prorockiego i kontemplatywnego stylu życia, zdolnego do głębokiej radości, unikając obsesji na tle konsumpcji (...), radosnego wyrzeczenia i pokory", wykazując, że "szczęście wymaga umiejętności ograniczenia pewnych potrzeb, które nas ogłuszają, i pozostawania w ten sposób otwartymi na wiele możliwości, jakie daje nam życie".
Radosne wyrzeczenie i pokora - to wartości, o których nie chcemy pamiętać, a nawet których nigdy nie doświadczyliśmy, bo kieruje nami egoizm, jakże we współczesnym świecie rozdmuchiwany sloganami, które chętnie przyswajamy: Wszystko mi wolno! Na wszystko mnie stać! A kto mi zabroni? Muszę się zrealizować! Muszę mieć, muszę jakoś wyglądać, muszę wiedzieć, odczuwać, mieć władzę, kontrolę... - nieważne za jaką cenę, nieważne czyim kosztem - a co mnie to obchodzi? Jestem wolnym człowiekiem! - czyli, innymi słowy: nikt mi nie ma prawa niczego - nawet złego - zabronić! Tak wygląda źle rozumiana wolność, rozdmuchana przez egoizm. Bo wolność to możliwość czynienia dobra, a nie zła. Zło narzuca się samo; dobro, by je czynić, trzeba wybierać świadomie i mądrze. Ale czy my dzisiaj jeszcze wychowujemy do umiejętności odróżniania dobra i zła?
Czym jest radosne wyrzeczenie i pokora w "przemienianiu świata"? One zaczynają się w nas, w naszym postępowaniu. Nie muszę wszystkiego mieć, nie muszę mieć tych rzeczy, które nie są mi konieczne do funkcjonowania: tylu ubrań, jedzenia, które w swoim łakomstwie i chciwości kupuję w nadmiarze, a później wyrzucam i przewrotnie sie dziwię: "Och, skąd się wzięło to wielkie wysypisko śmieci!?".
Pokora w "przemianie świata" polega na unikaniu środków, które szkodzą zdrowiu lub je niszczą - choć dają natychmiastowe, ale najczęściej krótkotrwałe korzyści: poprawiają wygląd, samopoczucie, samoocenę - za cenę uzależnienia, utraty zdrowia, niezależności. W pokorze odrzućmy wszystko, co może doprowadzić nas samych i inne bliskie nam osoby do cierpień, uzależnień, zniewoleń i różnych chorób (alergii, otyłości, raka...).
"Przemiana świata" zaczyna się od domu, w najbliższym nam otoczeniu (gr. οἶκος - oikos). Ten, "kto nie dba o swoich..., domowników, wyparł się wiary i gorszy jest od niewierzącego" (1 Tm 5,8).
Domownikami w Kościele i świecie - naszym oikosem - są ci, którzy żyją obok nas. Zatem, nim wyjdziemy z naszego oikosu, uporządkujmy go i chrońmy. Zanim zajmiemy się sprzątaniem świata, najpierw posprzątajmy po sobie w domu, by nie stać się dla innych utrapieniem. Swój bałagan przenosimy wszędzie, gdzie funkcjonujemy, nie licząc się z tym, że ktoś po nas przychodzi i zastaje brud, nieporządek. Ktoś po nas ponosi ciężar i zrozumiałe jest, że taki stan rzeczy nie rodzi zadowolenia ani nie jest przyjemny dla drugich. Bł. Stefan Wyszyński mówił, że jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za uczucia, jakie żywimy do innych, ale również za te, które u innych wywołujemy. To są tylko zewnętrzne sprawy, które są odzwierciedleniem naszego wnętrza. Jeśli jest w nas brud i nieporządek duchowy - grzechy, to one emanują na zewnątrz i żaden makijaż tego nie przykryje. To, co o innych myślimy, np.: "to inni mają problem, nie ja", "niech inni się wezmą za zrobienie czegoś"; to, czego pragniemy, czym się nasycamy, patrząc, wychodzi z nas na zewnątrz. By dawać z siebie i czynić wokół siebie piękno, trzeba być pięknym człowiekiem, a źródłem dobra i piękna jest Bóg. Gdy Go przyjmujemy w Eucharystii i zważamy na Jego obecność w nas i w drugich, inaczej patrzymy na siebie i tych, którzy są wokół nas. "Bez Boga ani do proga" - tak mówili nasi przodkowie i mieli rację.
W sierpniu nasz wzrok kierujemy na ofiarę z życia św. Maksymiliana, założyciela Rycerstwa Niepokalanej. Jeśli dobrze rozważyliśmy myśli z poprzedniego miesiąca, dojdziemy do konkretnych postanowień w codziennym życiu, aby być darem dla drugiego człowieka. Nie mówmy wzniośle "dla każdego człowieka", ale zacznijmy od osób, które są obok: w czym i jak mogę być dla nich darem? Mówimy o darach duchowych - wartościach, talentach, które każdy otrzymał od Boga. One nie są naszą własnością, by je używać tylko do własnych egoistycznych celów. Np. poczucie humoru można to wykorzystać egoistycznie: błyszczeć w towarzystwie cudzym kosztem, wyśmiewając innych i ironizując. Towarzystwo wydaje się rozbawione, ale wszyscy po takiej "obróbce" wychodzą puści w środku i z niesmakiem. Wynika to z tego, że zadaliśmy ból komuś, kogo nie było, a może nawet w jego obecności, pozbawiając nasz świat czegoś dobrego.
Z drugiej strony możemy nasz dar wykorzystać dobrze, nie raniąc drugiego ironią, bezużyteczną krytyką, a pocieszając, niosąc pogodę ducha, uśmiech na twarzy; doceniając, że ktoś jest obok; dostrzegając jego wartość, zalety; przypominając zabawne sytuacje czy pozytywne rzeczy; pielęgnując w sobie dziękczynienie Bogu za dar osoby.
Wiele jest okazji w ciągu dnia, by być darem. Możemy to osiągnąć, wykonując najprostsze czynności, jak umycie naczyń, zrobienie zakupów, rozmowa z drugim człowiekiem, bycie obok lub zamiatanie podłogi. Tak prozaiczne rzeczy mogą być darem dla społeczności osób. Był kiedyś w sieci taki mem synek mówi do tatusia: "Tato, zobacz, śmieciarze". Tatuś na to: "Śmieciarze, to my jesteśmy, a oni to ludzie, którzy po nas sprzątają". Wszyscy lubimy czyste i piękne miejsca, a nie dostrzegamy, że to też jest dar i ten, kto o to dba, jest dla nas darem.
Pamiętajmy, że dobro powraca do tego, który je czyni, i rozlewa się na cały świat. W świecie łaski, przez dobro, które czynimy, nawet te proste rzeczy, jeśli je oddajemy Bogu, sprawiają, że wzrasta Królestwo Boże; w ten sposób "przemieniamy świat" i stajemy się "darem z siebie dla każdego człowieka".