Czasami jest tak, że kiedy chcemy kogoś opisać, nie wiemy, od czego zacząć, bo tak dużo ma zasług.
Zdecydowanie można te słowa odnieść do ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, który po ciężkiej chorobie odszedł z tego świata 9 stycznia, w wieku 67 lat.
Polska - moja Ojczyzna
Był człowiekiem wszechstronnym, działającym na różnych polach. Na każdym z nich odważnie, bezkompromisowo i do samego końca. To imponowało i inspirowało wiele osób i środowisk. Dlatego nie ma się co dziwić, że jego śmierć spowodowała powszechny smutek i żal.
Osobiście znałem ks. Tadeusza zaledwie kilka lat, a przecież są tacy, którzy utrzymywali z nim relację od dekad. Oni mieliby do powiedzenia znacznie więcej. Mam jednak mnóstwo wspomnień związanych z tym niezłomnym kapłanem.
Po pierwsze, zapamiętam go jako kapelana i nieformalnego lidera Kresowian, a także wytrwałego wojownika o prawdę, pamięć i godny pochówek ofiar ukraińskiego ludobójstwa. W tej kwestii wielokrotnie współpracowaliśmy, np. przy wielu wywiadach, pisaniu książki, organizacji społecznych obchodów ku czci ofiar ludobójstwa czy staraniach o pomnik na Powązkach Wojskowych. Ks. Tadeusz mówił wprost, że realne pojednanie i dobre relacje między narodami muszą być oparte na prawdzie. W jasny sposób przypominał politykom ich zaniedbania. Czynił to jednak z miłością bliźniego i szacunkiem. Zwykł powtarzać hasło rodzin kresowych: "Nie o zemstę, lecz o prawdę i pamięć wołają ofiary ludobójstwa".
Po drugie, ks. Tadeusz okazywał swój niezłomny patriotyzm od początku swego kapłaństwa. Wówczas za głoszenie prawdy i związki z "Solidarnością" był prześladowany, inwigilowany i dwukrotnie pobity przez funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa. Jego antykomunizm nie zakończył się wraz z upadkiem PRL. Przez kolejne dekady III RP apelował o lustrację w Kościele katolickim, czym wielokrotnie naraził się "wilkom w owczej skórze", ukrytym wśród wpływowych duchownych.
[...]
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 2(100)2024 | Patriotyzm w praktyce, s. 30