Nieustanna i wszechstronna działalność charytatywna jest kolejną zasługą Kościoła.
Apostołowie, głosząc słowo Boże, nie zaniedbywali biednych. Ludzi potrzebujących było tak wielu, że uczniowie Chrystusa stanęli przed trudnym wyborem: głosić słowo czy zająć się posługiwaniem ubogim. Aby podołać jednemu i drugiemu, dobrali sobie pomocników, których włączyli do hierarchii poprzez święcenia diakonatu. Diakoni troszczyli się o potrzeby ciała - "obsługiwali stoły", apostołowie - o potrzeby ducha.
Trynitrze i bractwa
W XII w. został założony Zakon Trójcy Przenajświętszej (trynitarze), którego celem był wykup niewolników chrześcijańskich z rąk muzułmanów. Trynitarze w tamtym okresie uwolnili ok. 900 tys. porwanych wiernych. W Polsce zaś, oprócz regularnej posługi w parafiach, biskupi ordynariusze z rozczłonkowanych dzielnic Polski na zjeździe w Łęczycy (1180 r.) podjęli uchwałę, która m.in. głosiła: "Ktokolwiek biednym chłopom zboże czy gwałtem czy innym sposobem zabierał i zabierać będzie, niech będzie wyklęty...". Bp Adam Krasiński - główny organizator Konfederacji Barskiej, zredagował memoriał, poruszający sprawę uwłaszczenia chłopów w królewszczyznach. Ks. Popławski - profesor Akademii Krakowskiej, domagał się zniesienia poddaństwa chłopów polskich.
Księża powszechnie byli znani jako rzecznicy chłopskich spraw, a także jako sprawni działacze angażujący się w poprawę życia na wsi. Ks. Stojałowski w Galicji czy ks. Tyczyński w Albigowej zakładali mleczarnie, szkoły gospodyń wiejskich czy szkoły koszykarskie i przytułki dla bezdomnych; spółkę (bankową) Reiffeisena, spółkę drenarską oraz fabrykę drenów i dachówek. Ale nie tylko chłopi mogli doznawać ich pomocy, bo i biedota w polskich miastach, i różni ludzie potrzebujący byli pod opieką kapłanów, a także sióstr zakonnych. Ks. Skarga w 1584 r. utworzył w Krakowie trzy pomysłowe bractwa.
Bractwo Miłosierdzia Bogarodzicy - mające za zadanie wspieranie potajemne ze wspólnej jałmużny ubogich i chorych wstydzących się żebrać.
Bractwo, początkowo zwane Komorą Potrzebujących, a później Bankiem Pobożnych (Mons Pietatis), miało na celu pożyczanie osobom w potrzebie pieniędzy pod zastaw nieruchomości bez żadnej prowizji na pewien czas, aby chronić biednych przed łakomymi lichwiarzami.
Bractwo pod nazwą "Skrzynka św. Mikołaja" miało służyć temu, aby córkom podupadłych katolickich rodzin dać skromny posag i przez to dopomóc młodym dziewczętom w zamążpójściu.
Biskupi łódzcy
W późniejszych czasach, w samej tylko Łodzi, gdzie biskupem był Wincenty Tymieniecki, wszyscy potrzebujący otrzymywali konkretną pomoc żywnościową, zwłaszcza w nagłych i szczególnych sytuacjach, takich jak: strajki robotnicze, kryzys czy wielki lokaut. Codziennie wydawano kilka tysięcy obiadów w mieście.
Podczas ostrego kryzysu światowego (1929-1933), kiedy w Łodzi z dnia na dzień pozamykano fabryki, co wywołało drastyczne bezrobocie (tylko w grudniu 1932 r. straciło pracę aż 10 tys. osób), biskup powołał Komitet Pomocy dla Najbiedniejszych "Doraźny posiłek". Zaapelował o pomoc do prezesów Banku Polskiego, Banku Gospodarstwa Rolnego i Banku PKO, do znanych łódzkich osobistości i ludzi dobrej woli. W tydzień powstała pierwsza kuchnia "Doraźnych posiłków", w której wydawano do 300 obiadów dziennie, a w krótkim czasie w całym mieście powstało ich 14.
Na apel biskupa poszczególne parafie wspomagały nie tylko łódzkich najuboższych, ale także ubogich z kilku innych miast okolicznych, przekazując im żywność i skromne datki pieniężne. Natomiast dla inteligencji, która również straciła środki utrzymania, zorganizował tanią kuchnię i świetlicę dla pracowników umysłowych.
Biskup zabiegał także o węgiel dla najbiedniejszych, prosząc o to Śląskie Koncerny Węglowe oraz Towarzystwa Górnicze, a najubożsi z południowych rejonów miasta od 1 października 1925 r. mogli liczyć na konkretną pomoc charytatywną i medyczno-duchową bonifratrów. Charyzmat opiekuńczy "dobrych braci" w krótkim czasie dał znać o sobie w postaci przemiany świadomości ludzi najbiedniejszych, pogubionych i odtrąconych, którzy dotąd (z biedy) nieraz wchodzili na drogę przestępstwa. Także dzisiaj wydaje się gotowane obiady niemal przy wszystkich domach zakonnych, a także w "Caritasie".
Spełniając oczekiwania swego zwierzchnika, który wysoko cenił bezinteresowność, księża diecezji łódzkiej świadczyli swe usługi wiernym za minimalne wynagrodzenie lub zupełnie bezpłatnie: bezrobotnym, komornikom wiejskim, niemającym stałej pracy, proletariatowi miejskiemu, gospodarzom małorolnym posiadającym mniej niż 5 mórg ziemi, ludziom obarczonym liczną rodziną i niezarobkującym ubocznie. Biskup osobiście prowadził wizytacje poszczególnych parafii, a wyjeżdżając na prowincję, oprócz kościołów, szpitali, przytułków, sierocińców i lokalnych ochronek, zawsze starał się odwiedzić jeden dwór okoliczny, jednego włościanina i jednego dworaka albo robotnika.
W zakres szczególnej troski biskupa Tymienieckiego wchodziła sprawa dzieci. W trosce o niemowlęta powołał do istnienia Towarzystwo "Kropla Mleka", które miało na pieczy dzieci pozbawione opieki rodzicielskiej, czyli sieroty, dzieci nieślubne i dzieci porzucone, a także dzieci robotników pracujących przez wiele godzin w fabrykach. Nadmiar pokarmu, który miały w swych piersiach liczne łódzkie matki, tutaj był przynoszony i podawany dzieciom, które tego nie miały. Biskup dbał o dzieci ze żłobków, z sierocińców i z miejskich domów wychowawczych, gdzie - oprócz godziwych warunków bytowych - zapewniał posługę specjalnych kapelanów. Dla dzieci i młodzieży łódzkiej nabył specjalny gmach przy ul. Gdańskiej, a w Łagiewnikach, które słynęły jako przepiękna podłódzka miejscowość klimatyczna - z Funduszu Biskupiego Komitetu Kolonii Letnich - zbudował dom wczasowy "Juwenat", który był miejscem wypoczynku dla dzieci i młodzieży z rodzin robotniczych.
Obok dzieci, które były przedmiotem szczególnej troski, biskup największą uwagę poświęcał pensjonariuszom zbiorni miejskiej i domów noclegowych, więźniom w łódzkich więzieniach, chorym i kalekim z domu starców, z Domu Chronicznie Chorych i ze szpitali miejskich. Troszczył się o ubogich, chorych i niedołężnych przebywających w domach, których polecał pod opiekę różnych parafii.
Pragnąc odciążyć kapłanów łódzkich, a przy tym rozszerzyć działalność Kościoła na najbardziej palące problemy miasta, sprowadził aż 10 zgromadzeń zakonnych, które na całym obszarze miejskim posiadały 32 domy. To stworzyło możliwość szerokich oddziaływań charytatywnych i kształcących, szczególnie pośród dzieci i młodzieży niezamożnej, przy jednoczesnym kształtowaniu młodych dusz w duchu Bożym.
Biskup pamiętał również o bezdomnych kobietach z Domu Noclegowego, o mieszkańcach baraków dla wyeksmitowanych, o młodocianych prostytutkach i upadłych kobietach chorych wenerycznie, które powierzył pod opiekę, resocjalizację i rehabilitację siostrom pasterkom, w tym celu sprowadzonym do miasta. Starając się zwalczać pijaństwo, powołał Diecezjalną Komisję Przeciwalkoholową i zalecał tworzenie parafialnych komitetów przeciwalkoholowych.
Nędzę biednych mieszkańców Łodzi biskup widział nie tylko w straszliwym niedostatku, ale i w tragicznych warunkach mieszkaniowych, które generowały alkoholizm, potęgowały prostytucję, sprzyjając degeneracji moralnej i fizycznej. Brak higieny skutkował występowaniem wszawicy, świerzbu i innymi wstydliwymi przypadłościami. Widząc to, podjął inicjatywę zbudowania tanich i skromnych domów mieszkalnych, spełniających standardy cywilizacji europejskiej. W 1928 r. założył Spółkę Akcyjną Towarzystwa Budowy Domów Robotniczych, której członkami zostali łódzcy fabrykanci. Każdy miał dobrowolnie opodatkować się na rzecz budowy osiedla robotniczego przy ul. Wileńskiej, które miało liczyć ponad 200 domów. Tak wielki łódzki przemysł i największe instytucje użyteczności publicznej zgodziły się na samo opodatkowanie poprzez regularne wpłaty na utworzenie kapitału zakładowego. W skład komitetu weszli przedstawiciele obu znaczących grup, spośród których wybrano specjalną delegację, aby poznała procedurę powstawania takich domów w Holandii i Belgii. Za życia biskupa wybudowano tylko 98 domków, do dzisiaj zwanych biskupimi. On sam zmarł przedwcześnie, na skutek wielkiego wyczerpania.
Następca, bp Kazimierz Tomczak, kontynuując dzieła swojego poprzednika, własnym przykładem uczył ludzi miłości, ciepła i dobroci w podejściu do bliźnich. Mówił, że nie ma złych ludzi, są tylko nieszczęśliwi. Wszyscy garnęli się do niego, bez względu na środowisko, zapatrywania polityczne, religijne i narodowość. "Był tak dobry, że nazywano go «rozrzutnikiem Bożym»" (Czesław Kukulski). Po wybuchu wojny, kiedy władze miejskie opuściły Łódź, jeszcze zanim Niemcy zawładnęli miastem, bp Tomczak stanął na czele powołanego Komitetu Obywatelskiego, który natychmiast zajął się uruchomieniem nauki w szkołach, wydrukowaniem bonów pieniężnych na zapomogi wypłacane rodzinom, z których mężowie i ojcowie poszli na wojnę, a także bezrobotnym. Ponadto zorganizował szpitale dla chorych i rannych polskich żołnierzy, pomoc polskim jeńcom wojennym ulokowanym w Łodzi...
Kiedy po ciężkich doświadczeniach i tułaczce wojennej biskup wrócił do miasta, wraz z "Caritasem" zorganizował wszelką pomoc miłosierną dla nędzy powojennej, bez względu na wyznanie, przekonania i narodowość, a także dla repatriantów, dla uczniów i studentów, zapewniając stypendia. Zaangażował do pomocy łódzką inteligencję, kupców i rzemieślników, którzy wspierali jego dzieła dobrowolną daniną. Tak szewcy łódzcy przynieśli aż sto par obuwia dla łódzkiej biedoty. Artyści organizowali dobroczynne występy i imprezy, które wspierały budżet dla potrzebujących.
Po cichu, bez rozgłosu
To tylko drobne okruszyny, podane jako przykłady pomocy kościelnej. [...]
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 5(97)2023 | Kościół i jego rany... (5), s. 24