Ten, kto wierzy w Jezusa Chrystusa jako Boga i Pana, chodzi do kościoła przynajmniej raz w tygodniu, w niedzielę, na Mszę świętą. Dlaczego? Bo to jest dom Boży, to miejsce obecności Tego, dzięki któremu istniejemy na świecie, żyjemy, cieszymy się jego pięknem, możemy kochać ludzi i być przez nich kochanymi.
- A co by to było za dziecko, gdyby przechodząc obok domu swojego ojca, nigdy tam nie weszło? Bo w tym kościele stale przebywa Jezus Chrystus - Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, żywy i prawdziwy w Najświętszym Sakramencie; Bóg-Człowiek, który zapewnił nas, mówiąc do Apostołów: "Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28,20). Stale, tzn. nieustannie, dzień i noc w swoim niewielkim tabernakulum. A już najbardziej jest obecny, najbardziej bliski nam, kiedy podczas Mszy świętej zstępuje na ołtarz, a potem ściśle łączy się z tymi, którzy są godni przyjąć Go w małym, kruchym opłatku...
Czasem wystarczy samo wejście do kościoła, aby spotkać Jezusa, tak jak to miało miejsce w przypadku zdeklarowanego ateisty, syna pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii Francji - André Frossarda. To nagłe, przypadkowe nawiedzenie kościoła przewróciło jego życie "do góry nogami". Wychowany w rodzinie, w której - jak sam wspominał: nawet przez pomyłkę nie rozważaliśmy kwestii "religii", przeżył w kościele niesamowite i gwałtowne nawrócenie, o którym opowiadał: "Wszedłem o godzinie siedemnastej dziesięć (było to 8 lipca 1939 r.) do kaplicy w Dzielnicy Łacińskiej, szukając tam mego przyjaciela, a wyszedłem z niej o godzinie siedemnastej piętnaście w towarzystwie przyjaźni, która nie jest z tego świata". I już do końca pozostał przy Chrystusie jako dziennikarz, pisarz i filozof katolicki, znany na całym świecie, a nawet jako przyjaciel samego papieża, św. Jana Pawła II.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że ten, kto nie jest wrogo nastawiony do Kościoła, ten mimo niedoskonałości spotykanych w Kościele potrafi nie tylko dostrzegać w nim Jezusa, nie tylko uszanować Jego niegodne sługi, ale potrafi dostrzec wielkie zasługi Kościoła dla kraju, dla całego narodu i dla konkretnych ludzi.
Kościół na straży patriotyzmu i naszej Ojczyzny
Kościół od początku był fundamentem siły politycznej Polski, która przez chrzest księcia Mieszka I w 966 r. została włączona w poczet krajów tworzących cywilizację europejską, ukształtowaną na fundamencie chrześcijaństwa. Nasz pierwszy władca rozumiał, że najsilniejszym spoiwem łączącym poszczególne plemiona w jedno państwo jest wspólna wiara. Tenże władca aktem Dagome iudex oddał kraj pod bezpośrednią opiekę papieża jako lenno papieskie, zabezpieczając się w ten sposób przed atakami zachłannej potęgi niemieckiej oraz agresji duńskiej.
Ksiądz Jakub Świnka (zm. 1314) jako arcybiskup gnieźnieński z wielkim oddaniem bronił praw narodu polskiego przed agresywnym parciem Niemców na Wschód i zniemczaniem Ojczyzny. W 1285 r. zwołał synod łęczycki poświęcony tej sprawie, podczas którego wyraził na piśmie swą opinię: "Ale i inne nieszczęścia pomnożyły się w kraju przez napływ tego narodu [tj. Niemców], albowiem naród polski jest przez nich uciskany, znieważany, nękany wojnami, pozbawiony chwalebnych praw i zwyczajów ojczystych". On także doprowadził księcia Przemysła II do koronacji na króla Polski, co zapoczątkowało mocno popieraną przez niego, a później podjętą przez króla Władysława Łokietka, sprawę zjednoczenia Polski rozbitej na dzielnice.
Ksiądz kanonik Mikołaj Trąba (zm. 1422) zapisał się w historii jako wielki mąż stanu. Pełniąc wysokie godności na dworze królewskim Władysława Jagiełły, był bardzo zaangażowany w politykę antykrzyżacką. W związku z tym, jako doradca króla, uczestniczył w zjazdach w Raciążu (1404) i w Brześciu (1409), na których podjęto decyzję o wojnie z Krzyżakami. Na rok przed bitwą pod Grunwaldem wydał w Opatowie Memoriał, w którym apelował do wszystkich adresatów, aby nie udzielali pomocy zakonowi przeciw chrześcijańskiej Polsce, która stopniowo sama dokonywała chrystianizacji Litwy. W orędziu tym odsłaniał prawdziwe oblicze zakonu krzyżackiego: "To tylko jedno ich życzenie, aby mogli cudze kraje jakimkolwiek bądź sposobem posiadać (...). Zawsze chcieliby z dobra drugich korzystać, a swego nikomu nie użyczyć; do nabywania rzeczy cudzych nie używają środków prawnych i godziwych, ale gwałtów, zaborów wreszcie takich, nigdy nie poddając się dobrowolnie, powrócić nie chcą, ani słuchają czyichkolwiek praw czy wyroków".
Ks. kanonik uczestniczył w bitwie pod Grunwaldem z własną chorągwią zbrojnych, a później doradzał królowi oblężenie Malborka aż do całkowitej klęski zakonu krzyżackiego. Był tak ogromnie obciążony sprawami państwowymi, że nie przyjął awansu na arcybiskupa lwowskiego, choć później na soborze w Konstancji przyjął godność Prymasa Polski.
W okresie porozbiorowym katolicyzm (również poprzez istniejące diecezje, w skład których czasem wchodziły ziemie dwóch, a nawet trzech zaborów) był jedynym spoiwem całego narodu i stróżem tożsamości narodowej. Nie podobało się to zaborcom, którzy "zdawali sobie sprawę z tego, że Kościół ze swymi arcybiskupami na czele, nie zrezygnuje z podtrzymywania ducha narodowego u wiernych. Zatem główne represje kierowano przeciwko głowom Kościoła. Austriacy utrzymywali wakat krakowskiej stolicy biskupiej przez 38 lat... Urząd metropolity warszawskiego był obsadzony tylko przez 8 lat w okresie między rokiem 1829-1883, zaś urząd metropolity wileńskiego - jedynie przez 17 lat w ciągu stulecia od 1815 do 1918 r." (Norman Davies - brytyjsko-polski historyk). [...]
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 2(94)2023 | Kościół i jego rany..., s. 24