Pomiń ten link jeśli nie chcesz trafić na czarną listę!
  • Slider 6
  • Slider 9
  • Slider 10
  • Slider 11
Dwumiesięcznik dla młodych ciałem i duchem

Moralizator

Redakcja   

rm-093-14.jpg
rm-093-14.jpg

Matteo Farina zmarł w 2009 r. na guza mózgu.Kościół uznał go już za Sługę Bożego. Pozostawił po sobie mocne świadectwo życia, obok którego nie da się przejść obojętnie.

Nie odznaczał się niczym szczególnym. Kochał życie, szkołę, muzykę. Miał dziewczynę, chciał założyć rodzinę, zostać chemikiem. W każdą sobotę odmawiał Różaniec i powierzał się Matce Bożej. Tej praktyce był wierny do końca swoich dni. W każdy piątek uczestniczył w Mszy świętej, a w czwartki nawiedzał kościół, by kilka chwil spędzić na adoracji Najświętszego Sakramentu. Przeżył zaledwie 19 lat.

Pozytywne myślenie

Matteo wyróżniał się "swoją modlitwą, sposobem, w jaki wydawał swoje pieniądze, oraz tym, jak mówił o innych ludziach - stwierdził ks. Claudio Cenacchi, Postulator procesu beatyfikacyjnego. - W tych trzech obszarach zostawił nam wzór do naśladowania. Był też niezwykle odważny w przyjmowaniu cierpienia, którego doświadczał".

"Walczył ze swoją chorobą z wielką odwagą. Po trzech operacjach guza mózgu w Niemczech, mimo że był na wózku inwalidzkim i miał niedowład kończyn górnych i dolnych, przygotowywał się do zdania matury. Nie udało się jej mu zdać - opowiada Weronika, jedna z przyjaciółek Matteo. - Zawsze był uśmiechnięty, pełen życia, energii i planów na przyszłość. W czasie choroby spędzał dużo czasu na poznawaniu żywotów świętych. Szczególnie zafascynował się św. Gemmą Galgani i św. Faustyną Kowalską. Nie odrzucał ze swojego świata niczego, co dobre, ale do wszystkiego podchodził pozytywnie, nie dał się przytłoczyć przeciwnościami, ani zarazić negatywizmem, któremu młodzież łatwo ulega. Podchodził pozytywnie do rodziny, podchodził pozytywnie do szkoły, cieszył się posiadaniem wielu przyjaciół i umiał się z nimi bawić, co cementowało wzajemne więzi. Modlitwa była jego umiłowanym zajęciem, ponieważ czuł, że jest cząstką Kościoła. I nawet na chorobę patrzył pozytywnie, jako okazję do zbliżenia się do Jezusa".

Ewangelizacyjny wirus

Zdaniem księdza postulatora, Matteo to wzór ewangelizatora. Nie przypadkowo - gdy miał 9 lat, na kilka miesięcy przed Pierwszą Komunią - miał sen, w którym św. Ojciec Pio zachęcił go do ewangelizowania rówieśników. "Jeśli zrozumiesz, że ten, kto jest bez grzechu, jest szczęśliwy, musisz sprawić, żeby zrozumieli to wszyscy inni, abyśmy mogli wszyscy razem szczęśliwie dojść do królestwa niebieskiego" - te słowa Świętego Stygmatyka tak zapadły młodzieńcowi w pamięci, że od tego dnia niestrudzenie mówił swoim kolegom o Bogu i Jego bezgranicznej miłości.

Matteo chciał ewangelizować i czynił to skutecznie, nawet w obliczu cierpienia i niepewności jutra, wynikających ze zdiagnozowanego w wieku 13 lat guza mózgu i związanych z tym operacji i chemioterpii. Zarażał innych entuzjazmem i pogodą ducha, pobudzając ich do wiary. Kiedy zauważał smutek u innych, niósł im słowo otuchy. We wszystkich rozmowach odnosił się do Boga. Z tego względu koledzy nadali mu przydomek "Moralizator".

"Mam nadzieję, że uda mi się przeprowadzić moją misję przeniknięcia między ludzi młodych - mawiał. - Obserwuję, kto jest obok mnie, aby wkroczyć między młodych niepostrzeżenie, jak wirus, i zarazić ich «nieuleczalną chorobą» - miłością".

Radość wiary

Ten młody entuzjasta wiary namówił wielu przyjaciół do wspierania misji, a nawet zebrał fundusze na wydrukowanie Biblii w jednym z języków afrykańskich.

Matteo już w tak młodym wieku chętnie praktykował pierwsze piątki i soboty miesiąca - i do tych praktyk skutecznie zachęcał przyjaciół. Spowiadał się raz na tydzień, gdyż - jak mawiał - nie chciał być "zainfekowany złem". Kolegów, zwłaszcza tych, którzy przeżywali ciężkie chwile, namawiał do spowiedzi, aby "otrzymali światło i łaski Trybunału Miłosierdzia".

Mając 15 lat, zanotował: "Chciałbym móc integrować się z moimi rówieśnikami bez konieczności naśladowania ich w ich błędach, chciałbym czuć się bardziej zaangażowany w grupie bez konieczności wyrzekania się moich chrześcijańskich zasad, to jest trudne. Trudne, ale nie niemożliwe".

Miał świadomość ludzkich słabości, dlatego sporo czasu spędzał na modlitwie, często odmawiając krótkie akty strzeliste, czy też chodził do kościoła, by odmówić Różaniec, gdyż twierdził, że "modlitwa, to najskuteczniejsze i najprostsze narzędzie do ewangelizacji".

Świadek radosnej wiary

Ten młody chłopak związany był bardzo mocno ze swoją siostrą Eriką i dziewczyną Sereną. One świadczyły o jego życiu pełnym miłości do Boga i do drugiego człowieka. Planował przyszłość ze swoją dziewczyną, którą uważał za "największy dar, jaki Pan mógł mu dać". Był jednak otwarty na plan Boży, dotyczący jego życia i śmierci.

Matteo miał świadomość, że dla wielu jego postawa, świadectwo życia, może być "jedyną ewangelią, którą inni przeczytają". Doskonale zdawał siebie sprawę, że inni - patrząc na niego, jego postawę - mogą do Boga się zbliżyć lub oddalić. Mimo ciężkiej i postępującej choroby prowadził bardzo intensywne życie. Rozwijał swoje pasje, którymi były sport i muzyka, szczególnie rockowa. Świetnie grał na gitarze i miał dobry głos. Talent do muzyki odziedziczył po tacie Mikym, i podobnie jak on, grał na kilku instrumentach. Wraz z przyjaciółmi założył zespół muzyczny "No Name". Pisał wiersze, modlitwy i piosenki. Chciał zostać - jak mawiał - "tajnym agentem Pana Boga", by innych przyprowadzać do Zbawiciela. W czasie jednej z hospitalizacji napisał: "Chciałbym wykrzyczeć całemu światu, że zrobiłbym wszystko dla mojego Zbawiciela, że jestem gotowy cierpieć dla zbawienia dusz i umrzeć dla Niego. Będę miał jeszcze dużo okazji, aby pokazać Mu swoją miłość". Sam mawiał o sobie, że jest "Bożym szpiegiem wśród młodych".

Mimo choroby i niepewności jutra, nie stracił radości życia: "Tak, życie zawsze dawało mi radość, gdyż życie jest piękne" - napisał Matteo w Pamiętniku. Swojej dziewczynie mówił: "Przygnębienie nie przynosi żadnych korzyści, powinniśmy być szczęśliwi i dawać innym radość. Im więcej radości rozdamy, tym bardziej inni będą szczęśliwi. Im bardziej inni są szczęśliwi, tym szczęśliwsi jesteśmy my sami".

Życie ofiarowane

Jak każdy młody człowiek, miał marzenia [...].

Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 1(93)2023 | Moralizator, s. 14