To Bóg sprawia Kościół, a nie wrzawa dzieł.
Kościół to nie rynek, Kościół nie jest grupą przedsiębiorców.
Pierwsze kroki Kościoła w świecie wyznaczała modlitwa. Pisma apostolskie dają nam obraz Kościoła w drodze, Kościoła aktywnego, który w spotkaniach modlitewnych odnajduje fundament i bodziec do działania misyjnego.
Obraz pierwszej Wspólnoty Jerozolimskiej jest punktem odniesienia dla każdego chrześcijanina: "Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach". Kościół będzie trwał na modlitwie. Znajdujemy tu cztery istotne cechy życia kościelnego: po pierwsze - słuchanie nauczania Apostołów, po drugie - utrzymywanie wzajemnej komunii, po trzecie - łamanie chleba i po czwarte - modlitwa.
Istnienie Kościoła ma sens, jeśli pozostaje on mocno zjednoczony z Chrystusem, to znaczy we wspólnocie, w Jego słowie, w Eucharystii i na modlitwie. To sposób naszego zjednoczenia z Chrystusem.
Przepowiadanie i katecheza dają świadectwo o słowach i czynach Nauczyciela. Nieustanne dążenie do braterskiej komunii chroni przed egoizmem i partykularyzmem. Łamanie chleba sprawia sakrament obecności Jezusa pośród nas. Chrystus jest On obecny w Eucharystii. On żyje i podąża wraz z nami. I wreszcie, modlitwa, będąca przestrzenią dialogu z Ojcem, przez Chrystusa w Duchu Świętym. Wszystko w Kościele, co wyrasta poza tymi "współrzędnymi", jest pozbawione fundamentów.
Aby rozeznać sytuację, musimy zadać sobie pytanie o te cztery "współrzędne": kaznodziejstwo, nieustanne dążenie do braterskiej komunii, miłość, łamanie chleba i modlitwa (...). To, co nie mieści się w tych "współrzędnych", jest pozbawione eklezjalności.
To Bóg sprawia Kościół, a nie wrzawa dzieł. Kościół to nie rynek, Kościół nie jest grupą przedsiębiorców, którzy idą naprzód z nowym pomysłem. Jest dziełem Ducha Świętego, którego posłał nam Jezus.
Kościół jest dziełem Ducha we wspólnocie chrześcijańskiej, w życiu wspólnotowym, w Eucharystii, w modlitwie (...).
Czasami odczuwam wielki smutek, gdy widzę jakąś wspólnotę, która z dobrą wolą, ale idzie w złym kierunku, ponieważ uważa, że tworzy Kościół na wiecach, jakby była partią polityczną.
Zadaję sobie pytanie: Gdzie jest Duch Święty? Gdzie jest modlitwa, gdzie jest miłość wspólnotowa, gdzie jest Eucharystia? Bez tych czterech "współrzędnych" Kościół staje się stowarzyszeniem ludzkim, partią polityczną. Zmiany są dokonywane (...) przez większość lub mniejszość (...).
Jeśli zabraknie Ducha Świętego, będziemy pięknym stowarzyszeniem humanitarnym, charytatywnym, dobrym (...), nawet partią kościelną - ale nie Kościołem.
Kościół nie może wzrastać poprzez te rzeczy. Kościół rośnie przez przyciąganie. A przyciąga nas Duch Święty. Jeśli brakuje Ducha Świętego, który przyciąga do Jezusa, to nie ma tam Kościoła. Jest miły klub przyjaciół, z dobrymi intencjami, ale nie ma Kościoła, nie ma synodalności.
Czytając Dzieje Apostolskie, odkrywamy, jak potężnym stymulatorem ewangelizacji są spotkania modlitewne, na których uczestnicy doświadczają żywej obecności Jezusa i są poruszeni Duchem Świętym. Członkowie pierwszej wspólnoty dostrzegają, że historia spotkania z Jezusem nie zatrzymała się w momencie Wniebowstąpienia, ale trwa nadal w ich życiu. Gdy opowiadają o tym, co Pan powiedział i uczynił - słuchanie Słowa - gdy się modlą, aby wejść w komunię z Nim, wszystko staje się żywe. Modlitwa wzbudza światło i ciepło: dar Ducha sprawia, że rodzi się zapał.
"Duch Święty przypomina o Chrystusie modlącemu się Kościołowi, prowadzi go do całej Prawdy i inspiruje nowe sformułowania, które będą wyrażały niezgłębione misterium Chrystusa, działające w życiu, w sakramentach i w posłaniu Jego Kościoła" (Katechizm Kościoła Katolickiego).
To jest dzieło Ducha w Kościele: przypominanie o Jezusie (...), ale nie jako ćwiczenie pamięci. Chrześcijanie, przemierzając drogi misji, pamiętają o Jezusie, gdy ponownie Go uobecniają; a od Jego Ducha otrzymują "bodziec", by wyruszyć, głosić, służyć.
Na modlitwie chrześcijanie zanurzają się w tajemnicy Boga, który kocha każdego człowieka, który pragnie, aby Ewangelia była głoszona wszystkim. Bóg jest Bogiem dla wszystkich i w Jezusie definitywnie upadł wszelki "mur wrogości" - jak mówi św. Paweł - On jest naszym pokojem, "który obie części ludzkości uczynił jednością".
Życie pierwotnego Kościoła naznaczone jest ciągłym następstwem celebracji, zgromadzeń, okresów modlitwy, czy to wspólnotowej, czy to osobistej. I to Duch Święty udziela mocy kaznodziejom, którzy wyruszają w podróże i którzy z miłości do Jezusa przemierzają morza, stawiają czoła niebezpieczeństwom i poddają się upokorzeniom.
Bóg daje miłość, Bóg prosi o miłość. To jest mistyczna podstawa całego życia wiary. Pierwsi chrześcijanie na modlitwie, ale także my, którzy przychodzimy wiele wieków później, wszyscy żyjemy tym samym doświadczeniem. Duch ożywia wszystko.
I każdy chrześcijanin, który nie lęka się poświęcać czasu na modlitwę, może uczynić swoimi słowa Apostoła Pawła: "Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie".
Modlitwa to uświadamia. Tylko w milczeniu adoracji można doświadczyć całej prawdy tych słów. (...) Adorować Boga, adorować Jezusa, adorować Ducha Świętego, adorować Ojca, Syna i Ducha - w milczeniu. Modlitwa adoracji jest modlitwą, która sprawia, że rozpoznajemy Boga jako początek i kres całej historii. A ta modlitwa jest żywym ogniem Ducha, który daje siłę do świadectwa i misji.