Pomiń ten link jeśli nie chcesz trafić na czarną listę!
  • Slider 6
  • Slider 9
  • Slider 10
  • Slider 11
Dwumiesięcznik dla młodych ciałem i duchem

Człowiek i ewolucja

Julia Szwarc   

rm-085-21.jpg
rm-085-21.jpg

Szczególnym przypadkiem, na tle procesu ewolucyjnego materii ożywionej, jest człowiek, homo sapiens, a zatem - każdy z nas.

Skąd się wzięło życie?

aukowcy, którzy nie mają wątpliwości, że Bóg jest początkiem wszystkiego i dostrzegają Jego subtelny wpływ na procesy ewolucyjne, w przypadku życia i jego zaistnienia stają przed twardą ścianą problemów, którym nie mogą sprostać. Zastanawiają się:

Czy życie powstało spontanicznie z materii martwej na mocy działania praw fizyki, czy też w momencie zaistnienia życia miała miejsce jakaś "nieciągłość" w funkcjonowaniu praw fizyki?

Czy przez tę nieciągłość wdarł się do praw fizyki jakiś niezwykły, zupełnie nieprawdopodobny przypadek?

Czy fenomen życia da się zredukować do praw fizyki?

Czy życie powstało spontanicznie z materii martwej na mocy działania praw, czy też była to ingerencja Stwórcy w prawa stworzonego świata?

Czy może jeszcze coś zupełnie innego, czego działania ani natury zupełnie dziś nie podejrzewamy?

Opierając się wyłącznie na dotychczasowych wynikach badań fizyki, biologii i wszystkich innych nauk zaangażowanych w ten problem, odpowiedzieć można tylko w jeden sposób: nie wiemy. I pewnie długo jeszcze wiedzieć nie będziemy...

DNA - język Boga czy ewolucji?

Ernest Haeckel uważał, że skoro człowiek pojawił się na drodze ewolucji, to nie stworzył go Bóg i człowiek nie różni się od zwierząt ani nie ma w nim obrazu i podobieństwa Bożego... Jednak, kiedy udało się odczytać sekwencję ludzkiego genomu, amerykański naukowiec Francis S. Collins, przeniknięty głębokim uczuciem zachwytu, wyznał, że sekwencja ta napisana jest językiem DNA - językiem, którym posługuje się Bóg, powołując żywe istoty do istnienia.

Badania porównawcze tego genomu z genomami niektórych innych organizmów ustaliły, że genom myszy jest tak podobny do genomu człowieka, iż niemal wszystkie szczegóły wskazują na wspólnego przodka obu tych organizmów, a "na poziomie DNA szympansy i ludzie są w 96% identyczni"! Słysząc o podobieństwie genomu ludzkiego do genomu zwierzęcego i niemal identycznym poziomie DNA, wielu "odtrąbiło" zwycięstwo ewolucji w kwestii pochodzenia człowieka. Wielu zaczęło snuć marzenia o wykreśleniu wiary w Boga już na zawsze. Gdyby jednak roztropniej przyjęli tę sensację, dostrzegliby, że dane te wskazują, iż mimo fizycznego podobieństwa w budowie, a także w funkcjach ciała ludzkiego i ciał zwierząt - nie ma całkowitej zbieżności. Może tą niewielką różnicą - zaledwie 4% - wyraża się cała duchowa istota człowieczeństwa; całe to tchnienie Boga, o którym wspomina Księga Rodzaju. A podobieństwo anatomiczne oraz czynności fizjologiczne może celowo mają wskazywać na związek wyrażony w tej księdze, że świat zwierzęcy oraz człowiek zostali stworzeni z tego samego materiału, który został nazwany po prostu "prochem ziemi".

Człowiek ze swoim intelektem, mową, śmiechem, emocjami; wartościami, z całą swoją kulturą..., ze swoimi planami, ze swym poczuciem winy, ze świadomością grzechu, ze swoją etyką, a zwłaszcza ze swoją godnością osobową - całkowicie się różni od wszystkich innych stworzeń. Ludzie od zawsze byli świadomi tej subtelnej różnicy. Kilka wieków wcześniej, zanim doszła do głosu teoria ewolucji, Jan Kochanowski pisał w swej Pieśni 19:

"Nie chciał nas Bóg położyć równo z bestyjami: Dał nam rozum, dał mowę, a nikomu z nami".

Uczciwy człowiek, uzbrojony we wszelką dostępną dzisiaj wiedzę, może tylko powiedzieć, że w pewnym sensie pochodzenie życia wygląda aktualnie prawie jak cud, gdyż tak wiele jest warunków, które musiałyby być spełnione, aby mogło ono zaistnieć — F. Crick († 2004), angielski biochemik, genetyk i biolog molekularny.

Jeśli więc nawet wszystkie stworzenia miały swego wspólnego przodka, to przecież i ten przodek, a ściślej - życie jako takie, nie mogło powstać samoistnie, lecz musiał KTOŚ powołać je chociażby przez ustanowienie koniecznych praw fizycznych, gwarantujących odpowiednie warunki jego zaistnienia w niezmierzonym Wszechświecie. Musiał być KTOŚ o niewyobrażalnej inteligencji; KTOŚ wszechmogący - KTO swoją wolą polecił mu zaistnieć.

Niektórzy, próbując wyjaśnić tę szczególną specyficzność, głoszą, że "pewna podgałąź ssaków rozwinęła płaty czołowe, w których zaczęły powstawać złożone myśli. Przedstawicieli tej podgałęzi nazywamy naczelnymi. W pojedynczej odnodze tychże naczelnych doszło do mutacji genetycznej, której zawdzięczamy powstanie mowy" (Neil de Grasse Tyson, amerykański astrofizyk). To kolejna "rewelacja", w której nie ma miejsca dla Boga. Dlatego pragnę Ci doradzić, abyś do wszelkich rewelacji, choćby najbardziej naukowych, które próbują zignorować istnienie Boga Stwórcy, albo przynajmniej odrzucić Jego udział w stworzeniu - podchodził ostrożnie i z dystansem. Bo mógłbyś się ośmieszyć jak pewien "mędrek" z anegdoty, który przypadkiem znalazł się wśród Żydów świętujących Pesach na pamiątkę wyjścia ich praprzodków z Egiptu:

Żadnej współczesnej hipotezie nie udało się choćby w przybliżeniu wyjaśnić, w jaki sposób na przestrzeni 150 milionów lat, w środowisku prebiotycznym na ziemi, nagle powstało życie — F. S. Collins, ameryk. lekarz i genetyk.

"Widząc powszechną radość z jaką obchodzili to święto, zwrócił uwagę, aby wreszcie przestali się kompromitować, gdyż nauka udowodniła, że przejście Izraelitów przez wodę nie ma nic wspólnego z rzekomym przejściem suchą nogą przez Morze Czerwone. Była to bowiem mała rzeczka, którą przebyli w bród. Gdy to powiedział, pośród Żydów wybuchł jeszcze większy entuzjazm - zaczęli śpiewać, tańczyć i wznosić okrzyki na cześć Boga, czego zdumiony obserwator całkiem nie mógł zrozumieć. Zapytał więc: «I z czego tak bardzo się cieszycie?» Otrzymał odpowiedź, która go «zamurowała»: «Z tego - powiedział młody Żyd - że to odkrycie jest dowodem, iż Bóg uczynił jeszcze o wiele większy cud. Potrafił bowiem w małej rzeczce utopić wojsko faraona»". Taki był finał zaślepienia kolejną rewelacją.

Prawdopodobieństwo tego, iż przy zwykłych temperaturach makroskopiczna ilość molekuł zostaje zgromadzona, dając początek wysoce zorganizowanym strukturom oraz skoordynowanym funkcjom charakteryzującym żywe organizmy, jest absurdalnie małe (...). Prawdopodobieństwo, że struktury organiczne i bardzo precyzyjnie zharmonizowane reakcje typowe dla organizmów żywych zostały wygenerowane przez przypadek, wynosi zero — I. Prigogine († 2003), belgijski fizyk i fizykochemik.

* W artykule wykorzystano fragmenty obszernego opracowania na temat ewolucji, które znajduje się w książce tejże autorki pt. Przewodnik po śladach Boga w świecie. Zamów: redakcja@rycerzmlodych.pl