Pomiń ten link jeśli nie chcesz trafić na czarną listę!
  • Slider 6
  • Slider 9
  • Slider 10
  • Slider 11
Dwumiesięcznik dla młodych ciałem i duchem

Katolik w dziejach

Marcin Kula   

rm-083-22.jpg
rm-083-22.jpg

Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem (Koh 3,1).

Swego czasu rozpętały burzę w naszym kraju słowa byłej ambasador USA, która stwierdziła, że Polska w sprawach roszczeń środowisk LGBT oraz tzw. związków partnerskich "stoi po złej stronie historii". Na podobnych zarzutach nie pozostawiono suchej nitki, badacze i naukowcy uznali je za schlebianie przebrzmiałej już filozofii Hegla.

Abstrahując od podobnych polemik, jako katolicy powinniśmy zastanowić się, czy możemy rzeczywiście uznać, że istnieje coś takiego jak "zła strona" historii. Czy w ślad za tym - przyjmując założenia tzw. determinizmu historycznego - możemy uznać, że losy człowieka są z góry określone tak, żeby koniec końców wygrała ta subiektywnie określona "jasna strona mocy"?

Pan czasu i historii

Na co dzień wierzący raczej rzadko zadają sobie podobne pytania, choć swego Boga nazywają bez wahania (i słusznie) "Panem czasu i historii". Jest to tytuł bez wątpienia zaszczytny i dumnie brzmiący, lecz co tak naprawdę za nim się kryje? Można go interpretować bardzo ogólnie i stwierdzić za Koheletem, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że wszystko jest częścią Bożego planu, a nasz Zbawiciel jest o tyle Panem historii, o ile jest jej Stwórcą, a Jego władza nad czasem wynika ze znajomości zarówno przeszłości, jak i przyszłości.

Nie można jednak zaprzeczyć, że od czasu do czasu Pan Bóg decyduje się mimo wszystko zainterweniować w ludzkie dzieje. Nie należy oczywiście każdemu większemu wydarzeniu (jak wojny czy katastrofy naturalne) przypisywać nadnaturalnego znaczenia. Ale jak wierzący mogliby nie dostrzegać Boskiej ręki w bitwie na moście Mulwijskim (312), oblężeniu Orleanu (1429), starciu pod Lepanto (1571), Odsieczy Wiedeńskiej (1683) albo Cudzie nad Wisłą (1920)? Byłby to przykład skrajnego niedowiarstwa, choć współcześnie podobne postawy - zbliżone do deizmu, według którego Stwórca nie ingeruje w dzieje stworzenia - nie są rzadkością.

Trzeba zauważyć przy tym, że Bóg nie determinuje takiej lub innej kolei losu, nie jest np. odpowiedzialny za wywołanie II wojny światowej (nb. przez objawienie fatimskie chciał nas przed nią uchronić), a to przede wszystkim dlatego, że obdarzył ludzi wolną wolą (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 309-312). Konstantyn mógł rozpuścić swoje wojsko, Joanna d’Arc nie odpowiedzieć na wezwanie i toczyć spokojne życie na prowincji, Juan d’Austria uznać, iż poświęcenie Wenecji w ofierze tureckim hordom jest "złem koniecznym", Sobieski zawrzeć sojusz z Osmanami, zaś Piłsudski spakować manatki i uciekać na Zachód. Nie można było zmusić żadnej z tych postaci do obrania tej jednej konkretnej drogi.

Podobnych analogii nie trudno doszukać się także w życiu codziennym. [...]

Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 3(83)2021 | Katolik w dziejach, s. 22