Pomiń ten link jeśli nie chcesz trafić na czarną listę!
  • Slider 6
  • Slider 9
  • Slider 10
  • Slider 11
Dwumiesięcznik dla młodych ciałem i duchem

Feminizm - słuszna walka?

Jan P. Strumiłowski   

rm-080-27.jpg
rm-080-27.jpg

Nie kobieta ma udowadniać swoją wartość, ale mężczyzna ma odkryć w kobiecości wartość, która jako jedyna może wypełnić jego naturalną pustkę i brak - i na odwrót.

Feminizm wydaje się być tematem szczególnie niewygodnym dla Kościoła. Powszechnie uważa się, że feministyczna walka o wolność i równość musi mieć miejsce właśnie ze względu na błędy chrześcijaństwa - ze względu na patriarchalną strukturę, poniżanie kobiet itp. Przecież to Kościół jest tą instytucją, która do swojego "zarządu" dopuszcza wyłącznie mężczyzn, a która mimo to rości sobie prawa do rządu dusz także nad kobietami. Sam feminizm w swoich założeniach walki o wolność i równość kobiet wydaje się być jak najbardziej słuszny. Między Kościołem i feminizmem istnieje zatem pewna niezgoda, która w dużej mierze wynika z niezrozumienia nauczania Kościoła.

Feminizm jest zjawiskiem niejednoznacznym i różnorodnym. Mamy wiele nurtów feministycznych zgłaszających różne postulaty. Niektóre nurty względem siebie są wrogie lub sprzeczne. Z konieczności zatem w tej krótkiej refleksji będziemy zmuszeni posługiwać się pewnymi uproszczeniami, które nie pozwalają na szczegółową analizę.

Struktura feminizmu

Powszechnie przyjmuje się, że feminizm w swoim historycznym rozwoju można podzielić na trzy etapy. Feminizm pierwszej fali związany był z ruchem sufrażystek walczących m.in. o prawa wyborcze dla kobiet czy chociażby możliwość kształcenia się na uniwersytetach. Był to ten etap, któremu trudno w jakikolwiek sposób odmówić słuszności. Jednakże nie ma powszechnej zgody, czy faktycznie walka sufrażystek była walką feministyczną. Jeśli przyjrzymy się postulatom tych dzielnych kobiet, to są one radykalnie inne od postulatów współczesnych feministek (chociażby w kwestii aborcji czy odpowiedzialności mężczyzny za kobietę). W pewnym sensie już ta walka w jakiś sposób była skutkiem zachwiania wzajemności i więzi łączącej kobiety i mężczyzn. Kobieta nie odczuwała potrzeby posiadania głosu wyborczego, dopóki ufała swojemu mężowi, a jej związek był związkiem jedności serc i umysłów. Sprawa jednak tutaj nie jest absolutnie jednoznaczna, stąd tylko sygnalizujemy złożoność problemu.

Narodziny feminizmu

Druga fala feminizmu jest już tym ruchem, który możemy nazwać właściwym feminizmem. Narodziła się ona w latach 60. ubiegłego wieku. Ruch ten mocno krytykował wcześniejsze dążenia sufrażystek. Do postulatów feministek dołączyły te, które opierają się na pragnieniu całkowitej niezależności względem mężczyzny. I o ile pierwsza fala walczyła o prawa dla kobiet, które nie mogą liczyć na opiekę mężczyzn, o tyle druga fala na męskość jako taką zaczęła patrzeć negatywnie, jako na źródło opresji względem kobiet. Feministki zapragnęły zatem nie tyle równości, co całkowitej niezależności, stąd np. postulaty proaborcyjne. Ciekawą sprawą jednak jest to, że feminizm drugiej fali, nienawidząc jawnie mężczyzn, taił w swoim łonie ukrytą nienawiść do kobiecości. Feministki zatem starały się za wszelką cenę udowodnić, że nie są gorsze od mężczyzn i że potrafią im dorównać w każdej dziedzinie. Przykre w takiej walce jest ukryte założenie, że kobieta musi cokolwiek udowadniać i że miarą wartości jest jednak pierwiastek męski, do którego kobieta musi dorównywać.

Współczesny feminizm

Trzecia fala feminizmu krytykowała już obie poprzednie. Feministki współczesne zauważają, że również ten poprzedni ruch nie dostrzegał różnorodności kobiecej. Że przecież inaczej swoją kobiecość przeżywa kobieta biała, a inaczej czarna; inaczej heteroseksualna, a inaczej homoseksualna.

Nawet w obrębie jednej i spójnej grupy każda kobieta inaczej postrzega i przeżywa swoją kobiecość. W pewnej mierze jest to prawdą, jednak ten postulat we współczesnym feminizmie jest tak fundamentalny, że wzbrania się przed jakimkolwiek definiowaniem kobiecości. Być kobietą to znaczy być sobą i przeżywać własną kobiecość według jedynie swoich, indywidualnych zasad. Stąd też współczesne feministki potrafią "wspierać" swoje "siostry kobiety obojga płci" lub walczyć o wolność swoich "sióstr zwierząt". I te tezy naprawdę nie są żartem. Są konsekwencją programowej dekonstrukcji już nie tylko kobiecości, ale i człowieczeństwa.

Feminizm drugiej fali znienawidził więc pierwiastek kobiecy. Feminizm trzeciej fali w sposób ukryty nienawidzi jakiejkolwiek definicji kobiecości - nienawidzi po prostu natury i kultury, a pragnie upatrywać swoje wyzwolenie w zupełnym nieskrępowaniu. Feminizm drugiej fali chciał zniszczyć różnorodność mężczyzny i kobiety. Feminizm trzeciej fali tak ukochał różnorodność, że rozbił jakąkolwiek spójność, więź i jednoznaczność. I w tym momencie dochodzimy do fundamentalnego konfliktu między feminizmem a chrześcijaństwem.

Różni ale komplementarni

Dzisiaj często podkreśla się, że Bóg kocha różnorodność. Powołując się na tę tezę, zarówno feministki, jak i genderyści czy działacze LGBT zarzucają chrześcijanom [...].

Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 6(80)2020 | Feminizm - słuszna walka?, s. 27