Panowie, senatory, dygnitarze siedzą po obu stronach, każdy pod posągiem jakiego króla lub rycerza - za posągami tłumy szlachty - przed wielkim ołtarzem w głębi Arcybiskup w krześle złoconym, z mieczem na kolanach - za ołtarzem Chór Kapłanów. - Mąż stoi w progu przez chwilę, potem zaczyna iść powoli ku Arcybiskupowi ze sztandarem w ręku.
Zygmunt Krasiński, Nie-Boska Komedia
Ten symboliczny opis ukazuje, w jaki sposób jeden z polskich wieszczów wyobrażał sobie koniec Polski, cywilizacji, Kościoła, wiary chrześcijańskiej. I chociaż minęło 200 lat, a realia społeczne uległy drastycznym zmianom, to przeczucie nieuniknioności końca w nas nie zmalało. Wręcz przeciwnie, urosło, a chociaż "nie znamy dnia ani godziny", zanim nastąpi pełnia czasów, chcielibyśmy stanąć twarzą w twarz z Nieprzyjacielem, wcześniej "wróciwszy do okopów Świętej Trójcy", jak mawiał Książę w powieści Prusa. Oby, kiedy rozlegnie się głos trąb anielskich, schronienia szukało tam więcej niż mniej naszych rodaków.
Przywódca
Zwróćmy uwagę, kogo w roli przywódcy na ciężkie czasy widzi Krasiński. W krajach Zachodu odpowiedź byłaby oczywista. Bo kto jak nie król będzie bronił swoich poddanych aż do ostatka sił? W Polsce jednak tron od 1795 r. był przerażająco pusty, co dostrzegali nawet romantycy początku XIX w. Ster państwa musiał więc przejąć duchowy przywódca narodu - prymas - którego w postaci Arcybiskupa widzimy jako obrońcę ostatniego bastionu kontrrewolucji, z którego to ręki hrabia Henryk otrzymuje zadanie walki z przeważającymi siłami wroga.
Przewodnia rola arcybiskupa gnieźnieńskiego w polskim Kościele nie budziła wątpliwości już od czasu słynnego zjazdu Bolesława Chrobrego z cesarzem Ottonem z roku 1000. Postrzegany jako następca św. Wojciecha każdorazowo cieszył się posłuszeństwem całego duchowieństwa powstającego państwa, a często wywierał znaczący wpływ na jego dzieje, by wspomnieć tu chociażby Jakuba ze Żnina, Henryka Kietlicza, Jakuba Świnkę, Jarosława Bogorię czy Janusza Suchywilka. Wraz z powstaniem nowej metropolii w ramach odrodzonego Królestwa należało wszakże autorytet ten umocnić prawnie. Ostatecznie stało się to w 1417 r., kiedy Mikołaj Trąba decyzją papieża Marcina V został pierwszym prymasem Polski.
Przez kolejne półtorej wieku grono gnieźnieńskich purpuratów poszerzyło się o takie postacie jak Jan Łaski czy sam królewicz Fryderyk Jagiellończyk. W powstającym wówczas parlamencie prymas był uznawany za pierwszego księcia senatu. Ponadto od 1451 r. miał wyłączne prawo koronowania każdorazowego króla i królowej Polski.
Interrex
Przełomową datą był 1572 r., kiedy to odszedł do Pana ostatni z Jagiellonów - Zygmunt August. Zebrana po jego śmierci szlachta stanęła przed dylematem, kogo uczynić "regentem" na okres bezkrólewia, które miało być już nieodłącznym elementem wolnej elekcji. Kandydatury były tylko dwie: najwyższy rangą senator (prymas Polski) Jakub Uchański oraz najwyższy rangą senator Jan Firlej - marszałek wielki koronny i nieformalny przywódca polskich kalwinistów. Ze "starcia" zwycięsko wyszedł katolik i od tej pory (niezależnie od nastrojów religijnych panujących w Rzeczypospolitej) prymas uważany był za drugą (po królu) osobę w państwie.
Fakt ten wprowadził wiele radykalnych zmian w funkcjonowanie urzędu prymasa. W latach 1572-1795 trzynaście razy arcybiskupi gnieźnieńscy z tytułem "interrexa" stawali na czele państwa.
[...]
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 3(77)2020 | Pierwszy po Bogu, s. 24