"(...) tak jak On jest w niebie, i my jesteśmy na tym świecie" (1 J 4,17b). Choć słowa te dotyczą wszystkich chrześcijan, kapłani powinni rozumieć je jako imperatyw, który w sposób szczególny ich dotyczy.
Jeżeli ja, kapłan, nie żyję w głębokiej przyjaźni z Chrystusem, jeśli On nic dla mnie nie znaczy w codziennym życiu, lecz jedynie wówczas, gdy głoszę kazania i sprawuję Mszę świętą, to jestem aktorem, hipokrytą i nieszczęściem dla Kościoła. Kłamstwem jest sprawować Eucharystię i być rzecznikiem Chrystusa, a jednocześnie nie być głęboko z Nim złączonym. "Osobiste życie z Bogiem ojców duchownych - oto miejsce największego kryzysu w Kościele obecnej doby", mówił Peter Halldorf w niedawno opublikowanym wywiadzie. Kryzys Kościoła jest przede wszystkim kryzysem kapłanów i pastorów.
Kapłaństwo to nie zawód, lecz powołanie. "Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem" (J 15,16). Bóg kładzie swoją rękę na człowieka i mówi: "Jesteś mój". A człowiek odpowiada: "Oto jestem". Powołanie ma zawsze swój początek w osobistym zawołaniu Pana i osobistej odpowiedzi człowieka.
Św. Marek opowiada, jak to Jezus powoływał Apostołów. "I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki" (Mk 3,14). Grecki tekst formułuje to nieco ostrzej: "On sprawia, żeby Dwunastu było z Nim (hína ôsin met’autoű)". Ewangelia tylko raz mówi nam o wysłaniu uczniów, natomiast wciąż powtarza, że uczniowie byli z Nim. Jeżeli rozdzielimy te dwie sprawy, jeżeli nie będziemy zatroskani o to, by z Nim być, a siebie będziemy traktować tylko jako Jego wysłańców, to powstanie w nas głębokie rozdarcie.
Chrześcijaństwo nie jest przede wszystkim jakąś koncepcją oraz reakcją na nią, którą należy rozumieć, ani nie jest liczbą spraw, które należy załatwić. Chrześcijaństwo to Ktoś do pokochania. Kapłani i pastorzy z definicji są ludźmi pochwyconymi przez Chrystusa, którzy mogą świadczyć o tym, że On jest ich wielką radością. Trudno by było zobaczyć, jak my, kapłani, możemy odpowiadać na nasze powołanie, gdybyśmy się nie cieszyli możliwością sprawowania Eucharystii. To tutaj jesteśmy najbardziej sobą, działamy przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie. Tutaj jesteśmy najbardziej Chrystusem. Już sama święta czynność skłania, by wraz z Nim być Eucharystią, być ludźmi oddającymi siebie, ludźmi ofiarowanymi. Nie możemy wypowiadać słów konsekracji "bierzcie i jedzcie z tego wszyscy", nie wypowiadając ich także wobec siebie samych.
Co to konkretnie znaczy, pokazuje nam Jezus podczas umywania nóg. Wielu intrygowało to, że Ewangelia według św. Jana nie wspomina o ustanowieniu Eucharystii. Oczywiście u św. Jana znajdziemy Jezusa mówiącego o chlebie życia (zob. J 6,22-59), jednak w przeciwieństwie do synoptyków Jan nigdy nie opowiada o tym, że Jezus wziął chleb i wino, i powiedział: To jest ciało moje, to jest krew moja. Natomiast jest on jedynym Ewangelistą, który mówi, że Jezus wstał od stołu, zdjął szaty, przepasał się prześcieradłem i zaczął umywać uczniom nogi (zob. J 13,1-17). Tutaj tkwi rozwiązanie zagadki. Jest to bowiem tekst eucharystyczny. Tam, gdzie Mateusz, Marek i Łukasz opisują samo ustanowienie Eucharystii i przytaczają słowa Jezusa, Jan wskazuje na sens Eucharystii. Opowiadanie o umywaniu nóg wyjaśnia nam tę rzeczywistość, którą wyraża Eucharystia.
Umywanie nóg swemu panu było czynnością, którą można było wymagać od niewolnika niebędącego Żydem. Żydowski niewolnik uznawał tę czynność za uwłaczającą jego godności i nie mógł być do niej zobowiązany. Jezus nie umywa nóg swemu panu, lecz umywa nogi swoim uczniom. Odsłania przez to istotę Boga. Bóg chce być sługą ludzi. Jezus pokazuje, że służba ma Boski charakter.
To, co wyrażają symbole eucharystyczne - że Jezus chce być pokarmem i napojem dla tych, których miłuje - Jezus pokazuje, umywając nogi Apostołom. Aby nikt błędnie nie zrozumiał eucharystycznych symboli, Jezus konkretnym czyni to, na co symbole wskazują. Staje całkowicie oddany do dyspozycji swoich uczniów. W całej pełni im służy.
Dramat w trzech aktach
Hans Urs von Balthasar pisał, że ostatni i decydujący czyn Jezusa jest dramatem w trzech aktach. Akt pierwszy to umywanie nóg, drugi to [...].
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 3(77)2020 | Eucharystia: Radość kapłana, s. 16