Jednym ze sztandarowych problemów, który w świadomości ludzi wierzących sprzeciwia się wierze, jest teoria ewolucji. Problem ten wynika z trudności pogodzenia dwóch opisów genezy świata i człowieka: opisu biblijnego, według którego Bóg stworzył świat w ciągu sześciu dni, i opisu podyktowanego odkryciami naukowymi, wedle którego świat powstawał przez miliony, a nawet miliardy lat.
Luki w teoriach ewolucji
Pierwszą kwestią sporną, w konfrontacji tych dwóch opisów, stanowi sam czas kształtowania się świata. Biblia mówi o sześciu dniach. Nauka tymczasem dowodzi, że świat powstał przed 14 mld lat w wyniku Wielkiego Wybuchu. Zanim ukształtowała się materia w formie gwiazd, galaktyk i planet, minęło sporo czasu. Kosmos przybierał obecny kształt na drodze różnych przemian, w których, mówiąc skrótowo, cząstki elementarne łączyły się w procesie syntezy jądrowej, tworząc coraz cięższe pierwiastki, skupiska materii, aż w końcu materia przybrała taką postać, która umożliwiła powstanie organizmów żywych. Ten długi proces możemy nazwać ewolucją kosmiczną.
Inną kwestią jest ewolucja biologiczna, według której organizmy żywe powstawały na drodze bardzo powolnych mutacji materiału genetycznego, co prowadziło do przemian organizmów żywych, różnicowania się i zmian, wskutek czego powstawały coraz bardziej złożone organizmy.
Jednak obydwie teorie borykają się z problemami, z którymi nauka nie potrafi sobie poradzić. Chodzi m.in. o przekształcenie się materii nieożywionej w formy życia, o przeskok między istotami żywymi (zwierzętami) a człowiekiem - konkretnie chodzi o powstanie samoświadomości. Nie są to jednak przeszkody, które by przeczyły teorii ewolucji. Nauka po prostu nie zna takich procesów, które mogłyby w pełni wytłumaczyć sposób tak ogromnego przeskoku jakościowego. [...]
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 2(70)2019 | Kościół a ewolucja, s. 18