Razu pewnego św. Maksymilian tak się rozpalił, że trzy godziny mówił o posłuszeństwie.
Posłuszeństwo było najbardziej umiłowaną cnotą św. Maksymiliana. W posłuszeństwie był on tak rozmiłowany, że drugim tematem, o którym najwięcej mówił, był właśnie ten temat. Pragnął wszczepić go głęboko w serca swoich podwładnych. Jeden z braci podaje w swoich wspomnieniach, że gdy raz zeszła rozmowa na temat posłuszeństwa zakonnego, św. Maksymilian tak się zapalił, że trzy godziny o nim mówił.
"Pragnę i żądam, by w Niepokalanowie kwitło zawsze posłuszeństwo nadprzyrodzone" - mówił też, że ślub posłuszeństwa to ślub najważniejszy. Posłuszeństwo to pewnego rodzaju tajemnica, którą nie każdy pojąć może. "Pamiętajcie, Drogie Dzieci, kiedy już mnie nie będzie, to będzie dla mnie największą radością świadomość, że w Niepokalanowie kwitnie doskonale posłuszeństwo".
Zastanówmy się, czego wymaga, a czego nie wymaga od nas posłuszeństwo nadprzyrodzone. Posłuszeństwo nadprzyrodzone nie jest ślepym, bezmyślnym, takim: ot kazali, więc robię, mimo świadomości, że wynika z tego szkoda. Posłuszeństwo ślepe, mechaniczne jest tam, gdzie rządzi strach lub przemoc. Tak słucha więzień, żołnierz, niewolnik. Posłuszeństwo nadprzyrodzone nie zakazuje nam myśleć i wartościować rozkazu. Nie wszystkie rozkazy możemy wykonać. Ojciec Maksymilian uczył wyraźnie, że kiedy przełożony by nakazywał rzecz, w której jest choć cień grzechu, to takiego rozkazu nie wolno nam wypełniać. Zaraz jednak dodawał, że zdarza się to bardzo rzadko, ale zdarzyć się może. W rzeczach przeciwnych prawu naturalnemu nie wolno słuchać przełożonych.
W latach ostatnich często zdarzały się takie wypadki, że kościelni wyżsi przełożeni nakazywali rzeczy przeciwne sumieniu. Wtedy kapłan nie mógł spełnić takich rozkazów. Niewielu było takich przełożonych, ale byli, byli oni Kościołowi narzuceni przemocą, których Kościół musiał tolerować, by nie wynikły większe szkody dla Kościoła. Były to narzędzia na usługach wrogów Kościoła. Na ogół zdarzają się takie wypadki bardzo rzadko. Są one tylko sporadyczne, ale są. Posłuszeństwo nadprzyrodzone nie zakazuje nam przedstawiać swoich racji przełożonemu. Przełożony nie jest wszystko wiedzący, więc trzeba mu podawać swoje racje, o których on nie wie, a o których gdyby wiedział, to na pewno nie dałby takiego rozkazu. Posłuszeństwo nadprzyrodzone również nie zabrania własnej inicjatywy, żąda tylko, by ta była uzgodniona z przełożonym. Możemy i powinniśmy mieć własne projekty i własne pomysły, a nie być tylko biernymi zrezygnowanymi, bezmyślnymi wykonawcami cudzej woli. Skoro jednak przełożonemu przedstawimy w sposób szczery i nienarzucający się swoje racje, to wtedy z pokorą należy przyjąć decyzję taką, jaka zapadnie, bez względu czy będzie ona po naszej myśli, czy nie.
Ojciec Maksymilian często w swoim życiu dał nam przykład takiego posłuszeństwa. Kiedy książę Drucki-Lubecki zgodził się ofiarować działkę za Msze wieczyste, Ojciec Maksymilian przełożonym przedłożył wszystko szczerze i prosto. Mimo że otrzymał decyzję odmowną, nie szemra, nie łamie się, ale ją przyjmuje jako wolę Niepokalanej, chociaż po ludzku sądząc, godzi ona w całe jego plany. Modli się tylko i poleca sprawę Niepokalanej. Aby być posłusznym w duchu nadprzyrodzonym, trzeba być pokornym. Nie jest dobrze, jeśli do posłuszeństwa zakrada się pewna rezygnacja typu: powiedziałem swoje, co mnie obchodzi, za resztę odpowie przełożony. Jest w tym domieszka pychy, urażonej pychy, która chce sobie trochę wynagrodzić. My też nie jesteśmy wszystko wiedzący [...].
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 2(106)2025 | Posłuszeństwo, s. 16