Trudno nie zauważyć, że pewnym środowiskom bardzo zależy, aby Kościół nie kojarzył się z siłą, męstwem, rycerskością. Chcieliby widzieć Kościół potulny, nikomu nieprzeszkadzający, kierujący się polityczną poprawnością i tolerujący obrażanie religijnych uczuć. Ci "zatroskani inaczej" chcą, aby Kościół nie był ani "znakiem sprzeciwu", ani "solą w oku"; by stał się jak "zwietrzała sól", która na nic się nie przyda, jak tylko na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.
Dyżurni "zatroskani" o Kościół potępili zbyt wyraźnie przejawy mocy i żywotności Kościoła: "Wojowników Maryi", niewiastę mężną i hierarchę ostrzegającego przed współczesną "czerwoną zarazą" w postaci ideologii LGBT.
Tak rysuje się pole nowego poligonu, na którym sprawdzimy nasze męstwo, odwagę i rycerskość, by rzeczywiście bronić to, co jest prawe, i walczyć o każdą duszę ludzką. Wprowadzajmy ewangeliczny styl życia z wielką siłą i determinacją w te obszary, w które chcą wkroczyć ideologiczni deprawatorzy, realizujący zasadę masonerii "psucia obyczajów". Już w XIX w. naczelni ideolodzy masońscy stwierdzili, że nie są w stanie pokonać Kościoła katolickiego rozumowaniem, ale że poprzez deprawację mas i "psucie obyczajów" doprowadzą go w końcu do grobu.
Warto jednak przypomnieć, że jeżeli oni są głową węża piekielnego, to my - poprzez całkowite oddanie się Niepokalanej na wzór św. Maksymiliana Kolbego - jesteśmy Jej potomstwem, które tę piekielną głowę zdepcze, szczególnie poprzez czystość obyczajów, ofiarną miłość i męstwo w świadczeniu i głoszeniu ewangelicznego programu zbawienia całego świata od zła, grzechu i szatana.