Co dziś uderza nas najbardziej w źle pojętej wolności słowa - szczególnie w Internecie, gdzie każdy może zniszczyć złym słowem, a nawet zabić kogoś "Bogu ducha winnego"; gdzie bezkarni hejterzy w swych obraźliwych wpisach na forach internetowych sieją strach i zgorszenie? Co nas uderza? Ten straszliwy brak szacunku dla innych! Bo dzisiaj nie uznaje się żadnych autorytetów, nie chce się słuchać żadnych wskazówek formujących życie. I jeśli nawet takie są, czy były - jeszcze tak niedawno - mało kto słyszał o nich, mało kto chciał się z nimi liczyć, gdyż większość odrzucała je chociażby przez przekorę.
A przecież to za naszych czasów żył i nauczał swych rodaków - Wielki Prymas Tysiąclecia bł. kard. Stefan Wyszyński. "Istotowo człowiek człowiekowi jest równy - tłumaczył - jest bowiem dzieckiem Bożym, dziełem Ojca Niebieskiego. Każdy człowiek - w todze profesorskiej czy na ławie akademickiej, na trybunale sędziego czy w celi więziennej, architekt czy rzemieślnik, dyrektor czy rębacz węgla, mąż dojrzały czy niemowlę - wszyscy w obliczu Boga mają istotowo tę samą wartość. Jest to podstawa naszego szacunku dla każdego człowieka". Ale kto dzisiaj go słucha? Kto odnajduje w jego słowach echo świętego Jana Chrzciciela, który także był głosem wołającego na pustyni...?
"Anemia naszego życia moralnego nie jest winą Kościoła, tylko słabych katolików, którzy kochają Kościół i są do niego przywiązani, ale go nie słuchają... Tymczasem Kościół mówi do nas: «będziesz miłował bliźniego swego». I to każdego! Tego, co ma serdeczne oczy, i tego, co ma oczy szklane. Tego, co ma żar w piersi, i tego, co nosi w piersi kamień. Tego, który ma ku tobie wyciągniętą braterską dłoń, i tego, który cię dźga oczyma. Każdego!
Konsekwencje chwytają po prostu człowieka za głowę i każą mu chodzić wokół ludzi... na palcach. Dlaczego? Bo to jest Chrystus!
Gdy spoglądam na drugą osobę - na Chrystusa spoglądam.
Gdy się do niej uśmiecham - do Chrystusa się uśmiecham.
Gdy powiem coś do niej - do Chrystusa to mówię.
Gdy daję jej cokolwiek - Chrystusowi daję.
Gdy komuś ustępuję z drogi - Chrystusowi miejsce robię.
Gdy komuś coś upiorę, sceruję, posprzątam - Chrystusowi to czynię.
Gdy się opanuję, powstrzymam, złego słowa nie powiem - Chrystusa uradowałem.
Bo człowiek dopiero wtedy jest w pełni szczęśliwy, gdy może służyć, a nie wtedy, gdy musi władać. Władza imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną, by nadrobić w ten sposób swoją małość. Człowiek naprawdę wielki, nawet gdy włada, jest służebnikiem...
Ale można powiedzieć odwrotnie [...]".
Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 4(90)2022 | Ład Serca, s. 16