Pomiń ten link jeśli nie chcesz trafić na czarną listę!
  • Slider 6
  • Slider 9
  • Slider 10
  • Slider 11
Dwumiesięcznik dla młodych ciałem i duchem

Filipov

Teresa M. Michałek   

rm-093-10.jpg
rm-093-10.jpg

Filipov (niem. Philippsdorf), w północnych Czechach, niedaleko granicy z niemiecką Saksonią, dziś będący częścią miasta Jiříkov, w 2 poł. XIX w. stał się miejscem pielgrzymek, zwanym "Lourdes Czech Północnych", ze względu na tzw. cud w Filipovie w 1866 r., który wydarzył się w domu rodziny Kade.

Magdalena Kade przyszła na świat 5 czerwca 1835 r. w ubogiej rodzinie we wsi Philippsdorf niedaleko Rumborga w północnych Czechach. Rodzina, mówiąca po niemiecku, posiadała dwa warsztaty tkackie i niewielkie pole. Ojciec zmarł, gdy Magda miała 13 lat.

Dziwna choroba

Sześć lat później z nieznanych przyczyn ciężko zachorowała. Łapały ją skurcze, miała zawroty głowy, stany zapalne i wrzody. Dostała zapalenia płuc i opłucnej, a później zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Choroby przykuły ją do łóżka tak, że wymagała stałej opieki. Przez wiele lat córką opiekowała się jej matka. Po śmierci matki w 1861 r. obowiązek ten przejął brat, Józef Kade, z rodziną. Po trzech latach chorą zaopiekowała się krewna pastora Karla Kindermanna, Weronika. Jednak 15 grudnia 1865 r. brat przywiózł ją z powrotem do domu o numerze 63 w Philippsdorfie, ponieważ dwóch lekarzy, dr Görlich z Gersdorfu i dr Ulbrich z Jiříkova, stwierdzili, że Magda jest już bliska śmierci. Ks. Franz Storch - kapelan miejscowego kościoła, udzielił jej sakramentu namaszczenia chorych. Rodzina Józefa Kade i opiekunka Weronika na zmianę czuwali przy umierającej, modląc się i starając się przynieść jej ulgę w cierpieniu.

Nagłe uzdrowienie

Czas agonii przedłużał się, a u chorej nie stwierdzano ani poprawy, ani pogorszenia stanu zdrowia. 13 stycznia 1866 r. Magdalena, wówczas 31-letnia kobieta, nie mogła zasnąć. Nawet mówienie sprawiało jej ból. Tej nocy przy łóżku czuwała Weronika Kindermannová. Po odmówieniu Różańca chora zasnęła, opiekunka zastanawiała się nawet, czy Magdalena jeszcze się obudzi. Czuwając przy chorej, zasnęła.

Około czwartej nad ranem Magdalena obudziła śpiącą Weronikę mocnym szarpnięciem za rękę i zawołała: "Spójrz na ten blask! Patrz, jaka piękna!". Weronika odwróciła się w stronę wiszącego na ścianie obrazu Matki Bożej Bolesnej, ale nic nie zauważyła. Była przekonana, że chora majaczy. Pewnie o całym zdarzeniu szybko by zapomniano, gdyby chora nie wstała nagle z łóżka, twierdząc, że już jej nic nie dolega, i od razu opowiedziała rodzinie, co się wydarzyło.

Świetlista postać

Magdalena wyznała, że zobaczyła niezwykle piękną Panią w białej szacie, ze złotą tiarą we włosach. Była przekonana, że przyszła do niej sama Matka Boża, dlatego zaraz po uzdrowieniu zaczęła się modlić słowami Magnificat: "Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy". Piękna Pani, otulona jakby światłem, wypowiedziała do niej tylko jedno zdanie: "Moja córko, jesteś już zdrowa" - i zniknęła.

Magdalena zdjęła bandaże z ciała. Okazało się, że po ranach nie było ani śladu. Domownicy także nabrali przekonania, że Magdalena widziała Matkę Bożą i że dzięki Niej została uzdrowiona.

Wieść o wydarzeniu szybko rozeszła się po okolicy. Drewniany dom rodziny Kade stał się celem pielgrzymek. Dziennie przybywało ponad 100 osób.

W 1866 r. w pokoju Magdaleny urządzono prowizoryczną kaplicę, a na miejscu objawienia położono pięknie wyhaftowaną poduszkę.

Uzdrowiona Magdalena została poddana różnym badaniom. Komisja kościelna zadawała jej wiele pytań. Na każde w z nich Magdalena odpowiadała: "Tej nocy widziałam Dziewicę Maryję, która powiedziała mi, że będę zdrowa. I jestem zdrowa. Tylko tyle".

Tak nagłego uzdrowienia nie można było wyjaśnić w sposób naturalny. Uzdrowienia z takiej choroby nikt nie byłby w stanie upozorować. W rezultacie uznano nadzwyczajny, w świetle dostępnej wiedzy medycznej niewytłumaczalny charakter uleczenia Magdaleny Kade.

Dom łask

Samo wydarzenie poszłoby pewnie w zapomnienie [...].

Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 1(93)2023 | Filipov, s. 10