Pomiń ten link jeśli nie chcesz trafić na czarną listę!
  • Slider 6
  • Slider 9
  • Slider 10
  • Slider 11
Dwumiesięcznik dla młodych ciałem i duchem

Katolik a LGBT

Jan P. Strumiłowski   

rm-078-30.jpg
rm-078-30.jpg

Co jakiś czas w debacie publicznej powraca dyżurny temat "wolności dla mniejszości seksualnych". Temat wielce kontrowersyjny i budzący skrajne opinie. Temat również obarczony różnorodnymi mitami, spowity kłębiącą się wokół niego manipulacją i w końcu temat, który my - katolicy podejmujemy z poczuciem dyskomfortu i pod presją.

W jaki sposób wierzący powinien odnosić się do osób LGBT? Czy jest coś takiego jak ideologia sygnowana tą samą nazwą? Czy winniśmy absolutnie sprzeciwiać się jakimkolwiek formom istnienia przejawów życia osób utożsamiających się z tą grupą czy raczej okazać się tolerancyjnymi, bo przecież tolerancja w jakiś sposób kojarzy nam się z pewną formą miłości, do której nawołuje Ewangelia?

Kościół o LGBT

Katolik w relacji do osób o nienormatywnej orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej powinien odnosić się oczywiście na sposób ewangeliczny. Co to jednak oznacza? Dzisiaj również i przekaz ewangeliczny bywa przedstawiany w sposób zdeformowany. Zauważyć można, że przesłanie Ewangelii często przedstawiane jest nam w sposób wybiórczy. Jest to oczywiście owoc czytania jej w kontekście współczesnej wrażliwości - na wskroś hedonistycznej i konsumpcjonistycznej. Jeśli kultura wytycza nam sens i cel ludzkiego istnienia w doznawaniu błogostanu, to także Ewangelię, czyli Dobrą Nowinę, zaczynamy czytać bardziej jako nowinę miłą i przyjemną. Bardziej podkreślamy te jej aspekty, które wiążą się z afirmacją pozytywnej i absolutnie otwartej miłości. Unikamy natomiast słów napomnienia i potępienia - które przecież też są słowami miłości - ale miłości, która nie wpisuje się w jej współczesne rozumienie. Innymi słowy, jak zauważył jeden z poetów, "Ewangelię, która jest solą, zamieniamy w cukier". Nic więc dziwnego, że tolerancję spontanicznie kojarzymy z miłością. Czy jednak faktycznie tolerancja może być formą miłości w odniesieniu do osób LGBT?

Katechizm Kościoła Katolickiego, wyrażając zrozumienie dla samego zjawiska homoseksualizmu, jego niekompletnego zrozumienia w kontekście nauk (np. psychologii), stwierdza jednoznacznie, że Tradycja, która jest dla nas normatywna, przedstawia go jako poważne zepsucie, natomiast akty homoseksualne jako same w swojej wewnętrznej naturze nieuporządkowane, sprzeczne z prawem naturalnym i wykluczające dar życia, przez co nie mogą zostać zaaprobowane (nr 2375). Jednocześnie Kościół zachowuje wrażliwość wobec osób. Pewne osoby mogą przejawiać nie z własnej winy różnego rodzaju skłonności, które są dla nich obciążeniem. Wobec tych osób powinno się odnosić z szacunkiem, współczuciem i delikatnością (nr 2358). To co Katechizm mówi o homoseksualizmie, możemy oczywiście zaadaptować do innych form dysfunkcji osób LGBT. Czymże więc miałaby być tolerancja względem takich osób?

Dzisiaj słowa tolerancja używa się w znaczeniu aprobaty jakiejś osoby lub zjawiska. Tradycyjnie to słowo oznaczało natomiast zgodę na jakiś stan rzeczy, ale zgodę nie aprobującą, lecz taką, która wynika z decyzji cierpliwego znoszenia jakiegoś stanu rzeczy. Zatem matka może tolerować złe zachowanie dziecka - lecz tylko w takim sensie, że rozumie, iż dziecko jest jeszcze za małe, żeby odznaczać się pewną postawą. Matka toleruje, gdyż ma nadzieję, że wraz z dojrzewaniem dziecka, jego zachowanie ulegnie zmianie. Nie może jednak tolerować złego zachowania w sensie pełnej afirmacji, dumy i radości z tego, że dziecko zachowuje się źle. To byłby już brak miłości.

Cóż to jest tolerancja

Katolik zatem powinien tolerować - tzn. zgadzać się na pewien niezawiniony stan rzeczy: takie osoby po prostu istnieją, posiadają swoją godność, dźwigają swój krzyż. Katolik powinien wspierać takie osoby w drodze do świętości i czystości. Winien im służyć pomocą, jeśli takiej pomocy potrzebują. Nie może jednak pod żadnym pozorem zgodzić się na to, żeby te osoby żyły według swojej nieuporządkowanej natury i nazywały to stanem właściwym lub nawet pożądanym. Jeśli tolerancję rozumiemy w ten sposób, to znaczy, że patrzymy tylko i wyłącznie po ludzku. Brakuje nam spojrzenia wiary, spojrzenia, które pyta, w jaki sposób czyny ludzi, które aprobujemy zaowocują w życiu przyszłym? Tolerancja grzechu jest niestety fundamentalnym brakiem miłości. Jest albo zgodą na życie, które może zakończyć się potępieniem, albo niewiarą w prawdy wiary chrześcijańskiej o sądzie ostatecznym i życiu wiecznym.

[...]

Cały artykuł przeczytasz w papierowym wydaniu RYCERZ MŁODYCH - 4(78)2020 | Katolik a LGBT, s. 27